poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 4

Hejka (znowu)!
Mam nadzieję, że ktoś z was wchodzi na tego bloga i to nie jestem tylko ja, pisząc notki :P.
By the way, w każdym razie itd. (w innych językach wam tego nie powiem, chociaż bym chciał, nie żebym się ich nie uczył, ale sami wiecie.... :D) Rozdział 3 był trochę słaby, ale wybaczcie mi, nie mam talentu jak niektóre świetne autorki, lub autorzy (mężczyźni, piszcie więcej blogów, bo wychodzę na kretyna. :P)  najlepszych blogów. Jestem sobą.... czyli totalnym debilem i pajcem, który robi z  siebie debila w necie.... :) Anonimowość.... Święta rzecz, chociaż acta podobno mnie zniszczą (o nie! Czyli każdy dowie się, że to ja siedzę w necie i robię z siebie debila przed wami? :)))) ) No cóż.... Z komentarzami u was słabo, ale i tak was ubóstwiam. :* 
Pozdrawiam i całuję każdego z was za wejście (nie panowie, nie jestem gejem. ). 
Jazz183
Rozdział 4  
Ciepło było zupełnie innym rodzajem ciepła, od tych mi już znanych.
Nie parzyło, ale dawało mi jakby uczucie....
Jakie???
Sam tego nie wiedziałem, ale o dziwo mi się podobało.
Ta dziewczyna....
Była taka niezwykła, taka inna niż wszystkie.
W jej uśmiechu mogłem dojrzeć cząstkę jej duszy, jej wszystkie, nawet najbardziej skrywane uczucia... I wszystko było takie szczere.
To ciepło....
Dalej mnie ogarniało.
Co to było?
W mojej głowie ukazał mi się obraz z dawnych lat.
Obraz, który przypominał, że istnieje coś takiego jak nadzieja i radość.
Taki mi teraz obcy,a zarzem bliski... 
Czemu jej zaufałeś?-krzyczał do mnie mój umysł.-Przecież to może być podstęp. Może cię zabić.
Zabić?
Ta mała, jakże urocza istotka?
Nie, nie wierzyłem w to.
Szczerze powiedziawszy to bylo mi teraz wszystko jedno. Mogła mnie zabić, torturować i Bóg wie co jeszcze, ale wiedziałem, że nie potrafiłbym jej zabić, nie potrafiłbym jej skrzywdzić.
Dlaczego? Przecież jest mi obca. Jest dla mnie nikim. Drobną wampirzycą o dziwnym uśmiechu.
Ale jakim uśmiechu...
Takim pięknym i przepełnionym nieznanym mi szczęściem.
Może mnie zabić, ale wolę taką śmierć niż jaką kolwiek inną.
Spojrzałem jej niepewnie w oczy. Dalej trzymałem jej małą dłoń.
To co w nich zobaczyłem, oszołomło mnie, było dla mnie obce i niesamowicie... pociągające... jeśli tak to można ująć...
Wydawało mi się, że tym jednym spojrzeniem mogę zobaczyć jej piękną duszę.
Niewiele myśląc zatonąłem w głębi jej spojrzenia i zorientowałem się tylko, że ona postępuje tak samo z moim.
Po paru minutach, które wydawały mi się wiecznością dziewczyna puściła moją dłoń, z lekką nutką czegoś na kształt... niechęci do tego i mrugnęła pare razy, przywracając mnie tym przy okazji do normalnego świata.
Bez słów pokazała mi palcem jakieś schody, prowadzące na górę knajpy.
Podejrzewałem z doświadczenia, że mieszczą się tam pokoje dla gości baru.
Wampirzyca odwróciła się i tanecznym krokiem poszła na górę.
Spojrzałem za nią.
Wszystko we mnie krzyczało bym za nią nie szedł, bym odwrócił się i uciekł z tego miejsca dopóki jeszcze mam czas. 
Jednak coś mnie od tego powstrzymywało...
Coś kazało mi podążyć za nią i dowiedzieć się kim ona jest...
To coś... przypominało mi o tym dziwnym uczuciu ciepła w okolicach mojego martwego serca...
I kazało... kazało mi trzymać się tej dziewczyny.
 Nim zdążyłem podjąć decyzję, zorientowałem się, że jestem już na górze i stoję przed otwartymi drzwiami do pokoju 324.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, ze zdiweniem odkrywając, że jeszcze to ptrafię.
Przekroczyłem próg i zamknąłem za sobą drzwi.
Chochlik, który mnie tak oczarował siedział teraz na parapecie, przy oknie i spoglądał na mnie z zaciekawieniem.
-Hej. -szepnęła, ale nie był to koniec. -Oh, Jasper ile ja na ciebie czekałam! Tyle razy cię widziałam, ale ty zawsze gdzieś mi się wymykałeś w ostatniej chwili. Tyle lat! Każda normalna kobieta zdążyła, by cię mieć dość i się zestarzeć w spokoju, ale jak tylko się poddawałam to znowu cię widziałam. Oh, nawet nie wiesz jakie to wkurzające. -wyrzucała z siebie slowa, z prędkością rwącego strumienia. -A czasami miałeś jakieś dziwne plany i tak się o ciebie wtedy bałam! -obrzuciła mnie oburzonym spojrzeniem. -Ale ja...
-Zaraz. -przerwałem jej, chcąc uniknąć dalszej fali słów. -Tak na początek, kim ty właściwie jesteś i skąd znasz moje imię? -spytałem zdziwiony.
-Oh, no tak... -spuściła lekko głowę. -Wybacz mi, zagalopowałam się trochę. -posłała mi promienny uśmiech.-Jestem Alice. Jeśli chodzi o moje nazwisko i przeszłość to niestety ci tego nie powiem, chodźbym bardzo chciała, bo nic nie pamiętam.
Zdziwiło mnie to.
-Nic nie pamiętasz? -szepnąłem.
Pokiwała ze smutkiem głową.
-Nie. -szepnęła-Obudziłam się na jakiejś polanie. Byłam sama. -zaśmiała się, jakby wcale nie uważała tego za straszne. -Nie wiedziałam jak się tu znalazłam ani nic innego. W głowiem miałam tylko imię, Alice. Postanowiłam, więc, że je przyjmę, bo jakoś się w końcu muszę nazywać. -zaśmiała się. -To tyle.
-I nie było obok ciebie nikogo? -spytałem zmartwiony.
Pokiwała przecząco głową.
Zdziwiło mnie to. Dziewczyna nic nie pamiętała...
Nigdy nikogo takiego jeszcze nie spotkałem, ale w gruncie rzeczy...
Ona nie była jak inni...
-A imię? -spytałem, używając skrótu myślowego.
Zmarszczyła czoło, nie rozumiejąc.
-Skąd wiesz jak mam na imię? -uzupełniłem zdanie.
-Oh to banalne pytanie. Znacznie łatwiejsze od tego pierwszego. -zaśmiała się. -Ja... Hmm... Jakby to nazwać? Mam coś w rodzaju talentu...-zaczęła.
-Daru. -przerwałem jej odruchowo.
Spojrzała na mnie nie rozumiejącym wzrokiem.
-Daru?-powtórzyła.
-tak. Zapewne to masz na myśli, mówiąc o talencie. -podpowiedziałem jej.
Kiwnęła głową na znak zgody.
-A więc dobrze. Mam coś w rodzaju daru... -powtórzyła, uśmiechając się do mnie. -Widzisz... Czasami nawiedzają mnie takie obrazki, nazwałam je wizjami, one mówią mi co się zdarzy w przyszłości. -zaśmiała się. -No i jak się obudziłam na tej polanie, gdzie byłam sama to zobaczyłam taki obrazek z tobą i wiedziałam, że muszę cię znaleźć. -spojrzała mi w oczy.
-Zobaczyłaś mnie?-spytałem zdziwiony.
jaki silny dar...
Maria oddałaby życie za kogoś z takim darem, a tym czasem ona chodziła sobie po świecie zapewne nie wiedząc jeszcze, że dysponuje czymś tak niezwykle silnym... Czymś za co wiele wampirów oddałoby życie..,
-Tak. -potwierdziła, wyrywając mnie z zamyślenia. -Zobaczyłam potem jeszcze pewną rodzinę. -powiedziała ze spokojem w głosie.-rodzinę wampirów.
Rodzinę wampirów?
To coś takiego był możliwe?
Powiedziała, rodzina, nie klan czy też grupa... tylko... Rodzina...
Wydawało mi się to nieprawdopodobne...
Rodzina wampirów?
Brzmiało równie niewiarygodnie jak zabójcza owca.
Zaśmiałem się w myslach.
Zaśmiałem się?
Czy ja się zaśmiałem?
Nie śmiałem się szczerze, od prawie wieku.
-No i co z tą rodziną? -spytałem udając znudzenie, chodź naprawdę ciekawość rozsadzała mnie od środka.
-Widziałam jak do niej dołączam, razem z tobą. -powiedziała do mnie, patrząc mi jeszcze głębiej w oczy.
Dołączyć do kogoś?
Znowu...
Nie.
Za bardzo przypominało mi to moją podróż z Peterem i Charlotte.
-Alice...-zacząłem. -Myslę, że to nie najlepszy pomysł. Ledwo cię znam i nie chcę dołączać do innych wampirów.
-poczekaj...-powiedziała, posyłając mi anielski usmiech.
-Na co? -spytałem.
-Na dokończenie mojego zdania.-zaśmiała się.-Cullenowie, bo tak się właśnie nazywają, to nie taka zwykła rodzina wampirów.-powiedziała. - Oni są inni niż wszyscy, żywią się bowiem krwią zwierzęcą.
Krew zwierzęca?
Nie zrozumiałem....
Tak się dało?
-Chcesz się o nich trochę dowiedzieć? -spytała mnie z cudnym uśmiechem.
Pokiwałem głową i w milczeniu usiadłem obok niej.
-Więc tak... Jest ich tam pięcioro, dwie kobiety i trzech mężczyzn. -urwała na sekundę, by przyjrzeć się mojej twarzy. -Głową rodziny jest Carlise. To blondyn o bardzo dobrym sercu. Lubi muzykę i książki, Całkowicie uodpornił się na zapach ludzkiej krwi i pracuje w szpitalu, jako chirurg. -uśmiechnęła się.
Uodpornił się?!
Chirurg?!
Alice mówiła mi jakieś dziwne rzeczy, które mnie zarówno ciekawiły jak i lekko przerażały.
-Przemienił on Edwarda, kiedy ten umierał na hiszpankę. Uratował mu życie i uczynił go swoim synem. Edward ma około 17 lat w latach ludzkich naturalnie, tak samo jak Carlise interesuje się książkami i muzyką, gra na fortepianie.-zamysliła się. -Hmmm... Esme... Esme to żona Carlisa, też została przez niego przemieniona, gdy skoczyła z klifu po śmierci swojego dziecka. Jest kochającą i miłą kobietą o dużym poszanowaniu do życia. Rosaline... Rosaline została tak jak Edward i Esme uratowana i przemieniona przez głowę rodziny Cullenów. Jednak ona... Ona została zgwałcona przez swojego ukochanego i przyszłego narzeczonego, Royca. Biedna... Bardzo to przeżyła... Nie chciała zostać wampirem i dalej nie chce nim być, mimo, że kocha swoją rodzinę i znalazła wśród nich szczęście. Jest zniewalająco piękną blondynką. Lubi ciuchy i makijaż. Umie też dobrze grać na fortepianie, chodź nie tak dobrze jak Edward. -zaśmiała się. -No i Emmett... -powiedziała, a jej uśmiech powiększył się. -Został uratowany przez Rosaline, kiedy poturbował go niedźwiedź. Niosła go przez ponad 100 mil do Carlisa, by ten go przemienił. Pokochała go od pierwszego wrażenia, a on ją. -westchnęła z rozmarzeniem. -Nie sądzisz, że to cudowne? -spytała i nie czekając na moją odpowiedź powróciła do opowieści o Cullenach -Emmett jest bardzo napakowany, ma ogromne poczucie humoru i lubi wszelkie wyzwania, które mogą podkreslić jakim to on jest wspanialym wojownikiem. -zaśmiała się, a jej piękny smiech znowu mnie oszołomił. -Jest z Rosaline. -dokończyła i spojrzała na mnie.
Kiedy mówiła o tej rodzinie niemal czułem tę ich niesamowitą wieź jaka ich łączyła. To uczucie... Miłość? W każdym razie było cudne...
A może...
A co by mi szkodziło w gruncie rzeczy dołączyć z tą miłą Alice do tej rodziny?
Nie znałem ich, ale co z tego?
Jej też nie znasz...-podpowiadał mi umysł.
No i co?!
To ciepło przy niej...
Czemu nie zaryzykować?
Spróbuj...-podpowiadało mi serce.
Czy posłuchać go jeszcze raz?

Jazz183

1 komentarz:

  1. Na wiadomość o tym że osoba pisząca tego bloga jest chłopakiem,nieco się zdziwiłam.W końcu niewielu mężczyzn prowadzi blogi,a tym bardziej opisuje dzieje jakiejś zakochanej pary.Zaczęłam jednak czytać Twojego bloga i doszłam do wniosku że ta opowieść całkiem fajnie się zaczyna ;). Podoba mi się sposób w jaki piszesz i to że rozdziały są dość długie.Jestem ciekawa co będzie dalej,dlatego zabieram się za dalsze czytanie :p

    OdpowiedzUsuń