poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 14

Hej!
Witam was w ten cudowny dzień, zwany czwartkiem...
Dlaczego cudowny?
No, przyznajcie...
Kto nie lubi weekendów, a piątek już jutro, no nie? :P
Tak, dzisiaj będę robił z siebie jeszcze większego debila... :P
Optymizm...
Cudne słowo, a od dzisiaj staję się z realisty, optymistą....
Dziekuję wam za wszystkie, jakże wspaniałe komentarze (kocham was za to :D).
Mam do was jedno pytanie, zanim przejdę do dalszej treści:
Znacie jakieś fajne imiona damskie?
Jest mi to niezwykle potrzebne do bloga, co zresztą zobaczycie później. :P
Jedyne co na razie powiem to, to że macie dużo czasu i postać pojawi się dopiero gdzieś koło notki 30.
Więcej informacji (czyli co i jak, termin, nagrody itd) znajdziecie w notce pdt. "Konkurs", która powinna być w folderze konkursy. No to tyle... :D
Bailey... Jako, że byłaś pierwsza, Ciebie pierwszą wymienię. :P Dzieki. ^^ Biała koszula jest na podstawie moich własnych doświadczeń. Nie ogarniam dalej co jest nie tak z ich zakładaniem... moje siostry w kółko się o to wkurzają. Dzisiaj bylismy z kumplami kręcić film na festiwal filmowy i poszedłem w białej. Była scena nawalanki i miałem się z nimi pobić. Hmm... Koszula wygląda... interesująco, ale to tylko ubranie... Jezu! Wrzuci sie do pralki, albo kupi nowe... Co za problem? A te zaraz we wrzask... Razem z moja matką na spółkę... :( No masakra... No namieszałaś mi... :D Ja tu się staram nie dodawać wkółko nowych polecanych, a Ty mi z takim numerem... Blog zajebisty. Czytałem Twoją notkę, zajebista... :P Ja chcę to Twoje opowiadani, a komentarz juz za chwilę.... :P Hmm... Może masz dar? :P Co do notki o zakupach... Wybacz... nie dałem rady na razie. Jest w moich szkicach, jak będzie gotowa to Cię powiadomię. :P No jeżeli teroryzowanie jego siostry można uznąc za rozrywkę... Tak... Weekend był zajebisty! :P Pozdrawiam Cie gorąco, całuję i życzę weny.
Alice...Dziękuję.:* Chociaż naprawdę mnie przeceniasz. ^^ Zaleta, masz rację. :D Fajnie, że dodałaś nowy rozdział, no bo był mega. :P Ale szkoda, że dzisiaj pewnie nie dodasz, ale nadzeję dalej niestety mam... :( heheh...Współczuję sprawdzianów. Ja tak niestety też mam.    :( Ty mnie nigdy nie zanudzasz!!! Dlaczego? Cóż... Trzeba być zdolnym aktorem i zrobić sobie 39 stopni gorączki. Jak? Wcale nie mocząc termometr w herbacie. Mam na to swój własny sposób. :D No nie wiem... Wtedy bym nie pisał notek przez pewien czas... Dzięki, a ja odchodziłbym jakby Tobie się coś stało. :( Więc nic sobie nie rób! Zrozumiano? ^^ No nic...Pozdrawiam Cię, całuję i czekam NN! :*
Werkota...Dziękuję!!! :* Pierwsze co muszę dodać to strasznie się cieszę, że niedługo dodasz juz nową notę, bo stęskniłem się za nimi... Poinformuj mnie koniecznie, ok? Dziękuję z góry!!! :D Dzieki, ale naprawdę jesteś dla mnie za dobra... :P O tak... Po prostu makijaż mnie denerwuje... Bo jest załużmy ładna dziewczyna, a ta nakłada na siebie kilo tapety i nie widać już jak śliczną ma tą twarz. :( No, ale taki lekki... Błyszczyk czy jak Ty tam mówisz maskara... To super, mam wrażenie wtedy, że dziewczyna stara się dodać sobie jeszcze więcej urody. :D Skąd ja to znam? U mnie są takie same dwie dziewczyny... Obie są naprawdę zajebiste. Można się z nimi pośmiac itd. Nie jak takie niektóre co tylko od razu podrywają, nawet nie znając... :D Nie zanudzasz mnie, spoko. :D Czekam z niecierpliwością na NN. Pozdrawiam moją ukochaną blogerkę i super czytelniczkę. Prszesyłam gorące buziaki. :*
Carly...Dziekuję Ci z całego serca. :D Cieszę się niezmiernie... ^^ Staram się pisać jak najlepiej, ale nie zawsze mi wychodzi... :( No cóż... Hahahah... Białą koszula... Powiem Ci tyle, sam tego nie wiedziałem dopóki siostry i moje znajome na mnie nie nawrzeszczały, że to się brudzi itd. No cóż... :D Dziękuję. ^^ Przeczytałem wszystkie Twoje notki... i stwierdzam jedno...CUDO!!! No po prostu wspaniały blog, ale dodaj coś dalej szybko, oki? Plissss... No i oczywiście jakbyś była tak dobra to bys mnie informowała... Będziesz? :P Z góry ogromnie Ci dziekuję...Jak możesz mówić, że mi się znudzi... Jest zajebiste... Chociaż osobiście nie rozumiem co to jest za bardzo top... :P No, ale.... I tak super! Polecę go zaraz... ^^ Pozdrawiam Cię gorąco, całuję, czekam NN. :*
Lolka... Muszę powiedzieć jedno... Twój blog... Wow! Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jest cudowny... :D Mam szczerze powiedziawszy, że szybko dodasz NN, bo nie mogę się już doczekać. :* Dziękuję. ^^ No ja wiem, wszyscy się dziwią, ale cóż... :D Może ktoś lubi, ale wiesz zwykle tego się nie mówi... U mnie w klasie tylko ze dwie osoby maja o tym pojęcie. Dlaczego? Cóz tak jakos wyszło... :P A Alice i Jasper zawsze do mnie najbardziej przemawiali i najbardziej zżyłem się z nimi czytając blog, który był wprost cudowny, ale niestety został już zamknięty... :( Dziękuję. ^^ Ja Ciebie równiez pozdrawiam gorąco i całuję. I liczę, że szybko cos dodasz i mnie poinformujesz, no nie? :D
Selena... Dziekuję, ale ja nie piszę cudownie... Co ty! To TY piszesz cudownie, albo i przecudownie! Smutno mi, że na razie nie piszesz, ale wracaj szybko... Proszę... Bardzo się wciągnąłem i nie możesz mnie teraz tak zostawić... Ok? Obiecaj, że coś szybko dodasz... No, ale rozumiem... Nauka... Ech.. :( Straszna rzecz... :(  Pozdrawiam Cię gorąco i mocno całuję. :*
Hmmm....
To tyle.
A nie!!!
Przepraszam!!!
Chciałem wam gorąco polecic dwa blogi:
Jeden: http://i-believe-i-can-love.blog.onet.pl/
Dwa: http://julia-holden-historia-zycia.blog.onet.pl/
Drugi jest autorstwa cudownej i kochanej Carly... :* Polecam z całego serca... Naprawdę wciąga... I nie zraźcie się jej tekstami, że wam się nie spodoba itd. bo po prostu cudo!
Pozdrawiam was gorąco, dziękuję za komentarze, całuję i ogólnie... :P
Jazz183

Rozdział 14

Rozdział dedykuję wspaniałej nowej osobie na moim blogu, która sama prowadzi tak cudnego bloga, że po prostu...no nie wiem nawet jak to określić... Spróbujcie sami/e!! Dziewczyna ma ogromny talent i dodała mi świetny komentarz... O kim mowa? Oczywiście o Lolce. Jej blog jest również w moich polecanych. Jeśli to czytasz to bardzo Ci dziękuję za wszystko. :D

Z niecierpliwością spojrzałem na szybę jakiegoś sklepu, wypełnionego po brzegi kolorowymi ubraniami.  
Moja ukochana dalej była niestety pochłonięta rozmową z jakąś niską blondynką, której koszyk wypełniony był tylko troche mniej niz jej.
Westchnąłem sam do siebie...
Alice oczywiście zaparła się żebyśmy jeszcze przed spotkaniem z Cullenami poszli na zakupy...
Dlaczego?
Jak ona to ujęła?
A tak... Ponieważ możemy nie miec w co się ubrać.
Nie rozumiałem tego...
Plecak z ubraniami był jeszcze wypełniony po brzegi...
Po co jej były nowe ciuchy skoro mieliśmy ich jeszcze mnóstwo?
 No nic...
Cała ona...
A najgorsze w tym wszystkim było to, że nie potrafiłem jej odmówić...
Kiedy tylko juz otwierałem usta, by cos powiedzieć ona robiła tą swoją proszącą minę...
A jej oczy...
Nagle widziałem w nich ogromny smutek...
Zacisnąłem dłonie w pięści.
Znowu mnie omotała...
Jak ona to robiła?
Spojrzałem na niebo...
Chmury przesuwały się leniwie po błękicie, skutecznie zasłaniając słońce...
I bardzo dobrze...
Jeden zbłądzony promień i sekret zostałby wydany...
Z niecierpliwością znowu przeniosłem wzrok na tę szybę...
Z każdą sekundą byłem coraz bliższy wejścia tam i wyciągnięcia Małej siłą...
Był tylko jeden problem...
Jeśli tam wejdę zostanę pewnie zmuszony do przymierzania tych wszystkich dziwnych części garderoby...
Jęknąłem...
Dobra, poświęcenie...
Niepewnie przesunąłem się w stronę wejścia i długo odwlekając nacisnąłem klamkę od drzwi...
Skrzypnięcie drzwi sprawiło, że wzrok wszystkich klientek i pracownic skierował się na mnie.
Natychmiast poczułem od nich zauroczenie...
Ignorując usmiech cisnący mi się na usta i powstrzymując pragnienie, które z każdą chwilą wzrastało, podszedłem do Alice.
-Oh, Jasper.-zaśmiała się, rzucając mi sie na szyję.
Przewróciłem oczami.
Dobrze wiedziałem co robiła...
Jak bardzo chciała wszystkim pokazać do kogo należy moje serce...
Postanowiłem jej to ułatwić i złożyłem na jej pełnych wargach, gorący pocałunek...
W końcu nikogo tak nie kochałem jak jej i te wszystkie kobiety mogły sobie tylko robić na mnie nadzieje.
Chochlik szybko się ode mnie oderwał i trzymając mnie za rękę, pokazał ręką w stronę swojej rozmówczyni.
-Jasper, poznaj Mary.-powiedziała do mnie radośnie.-Mery, to jest mój chłopak, Jasper.-mruknęła, wyraźnie podkreślając słowo chłopak.
Usmiechnąłem się sam do siebie...
Śmieszyły mnie jej próby pokazania, że nie jestem chętny do flirtów.
-Bardzo miło mi poznać.-powiedziałem, ujmując jej dłoń.
Kobietą prawie natychmiast wstrząsnął dreszcz, kiedy dotknęła mojej zimnej dłoni.
Szybko puściłem jej rękę, nie chcąc czuć tętna, które przy dotyku jej skóry było jeszcze mocniej wyczuwalne...
Dobrze widziałem, że wystarczyła jedna pomyłka...
Jeden błąd...i zamienię się w bestię...
Jeden wdech...
Zmusiłem się do uśmiechu...
I w tym momencie popełniłem błąd...
Niezwykle kusząca woń zaatakowała mój czuły węch...
Zachłysnąłem się zapachem...
Moje pragnienie, utrzymywane jak dotąd w ryzach zaczęło powoli odpuszczać...
Zacisnąłem dłonie w pięści...
Co robić?
Zaraz miałem ich wszystkich zabić...
Spojrzałem na Małą...
Znowu się zagadała...
Kompletnie nie zwracała uwagi na to, że zaraz stracę kontrolę...
Że zaraz popełnie morderstwo z zimna krwią...
Ścisnąłem mocniej jej dłoń...
Nic...
Uścisnęła ją też mocniej, ale nie zauważyła kompletnie co się ze mną dzieje...
Zapach dalej szumiał mi po głowie, atakując wszystkie moje zmysły...
Nie mogłem się go pozbyć...
Nie wytrzymam...
Musiałem zwrócić na siebie jej uwagę...
-Możemy juz iść.-wysyczałem, ledwo się opanowując.
-Jasper, jeszcze chwilę... I tak ci nie każę tego wybierać czy coś.-powiedziała kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego co odczuwam.
-Alice...
-Oj, cicho...-mruknęła  lekko zdenerwowana.
-Alice...-jęknąłem, łapiąc ją za ramię.
-Co chcesz?-spytała, wkurzona i wtedy nasze spojrzenia się spotkały...
Natychmiast dostrzegła w moich oczach to szaleńcze pragnienie, jakie szalało po moim ciele...
-Mary, wybacz mi, ale musimy już iść.-powiedziała szybko moja towarzyszka.
-Co? Tak szybko?-spytała wyraźnie zniechęcona.
-Oh, naprawdę chciałabym zostać, ale śpieszy nam się niezmiernie.-powiedziała posyłając jej jeden z cudowniejszych uśmiechów.
Jęknąłem.
Mała dłoń mocniej ścisneła moją...
-Wytrzymaj...-usłyszałem szept, który na pewno nie doszedłby do uszu człowieka.
-No, ale nie możecie jeszcze chwilę zostać?-spytała Mary.
-Nie, wybacz mi...-głos Alice zmienił się na przepraszający.-Ale wiesz co...Poczekaj chwilę...-szepneła.
Wyciągnęła z kieszeni swoich jeansów kartkę i długopis i szybko coś na niej zapisała.
-Proszę.-podała jej.
Przełknąłem jad, który napłynął mi do ust...
-Co to?-spytała blondynka.
-Mój numer.Zadzwoń kiedyś. Umówimy się.-zaśmiała się Alice.
Była doskonałą aktorką...
Wyraźnie czułem od niej strach i zniecierpliwienie...
Bała się...
Bała się, że zaraz wszystkich zabiję...
A jednak starała się tego nie okazywać...
Udawała rozbawioną...
Świetnie jej to wychodziło...
-Świetny pomysł.-powiedziała radośnie śmiertelniczka.
Mała uściskała ją serdecznie i energicznie pociągnęła mnie w stronę kasy.
Każda sekunda...
Całe pomieszczenie wypełnione było tym ciepłem...
Ciepłem krwi...
Słyszałem mnóstwo uderzeń serca, dobiegających z różych stron.
Miarowy stukot nie pozwalał mi się skupic na niczym innym...
-Alice...-powtórzyłem.
-Jeszcze chwila...-szepnęła, obserwując ekspedientkę, która bardzo wolno liczyła zakupy.
Za wolno...
Wiedziałem, że nie wyjdę z pomieszczenia sam...
Nie dałbym rady...
Rzuciłbym się na kogoś...
Do moich uszu doszedł głos ekspedientki podającej jakieś liczby...
Cena...
Wreszcie...
Moja ukochana bez wahania zapłaciła i szybko zbierając ubrania wyszła razem ze mną ze sklepu.
Uderzyło mnie chłodne powietrze...
Natychmiast nabrałem jego jeden duży chaust...
Zapach palący mnie od środka zastąpiła woń wiatru...
Dałem radę...
Nikogo nie zabiłem...
Ale było tak blisko...
Tak blisko...
Poszedłem w kierunku lasu...
Słyszałem za mną drobne kroczki Chochlika...
Tak blisko...
Jeszcze chwila...
Jeszcze pare sekund...
A z tych ludzi...
Nic, by nie zostało...
Kolejni którzy straciliby rodziny...
Przyjaciół...
Wspomnienia...
Sceny walki znowu stanęły mi przed oczami...
I czerwień...
Bo właśnie ten kolor tam ddominował...
Czerwień...
Krew...
Krew ludzi, którzy weszli nam niechcący w drogę...
I ich błagania...
I łzy...
A najgorsze były to uczucie...
 To uczucie kiedy ofiara wiedziała juz co ją czeka...
To poddanie...
Tyle razy miałem ochotę wtedy przestać...
Ale nie mogłem...
Pragnienie zawsze wygrywało...
Zawsze w końcu mnie dopadło...
Ukryłem twarz w dłoniach...
Gdybym mógł płakać, płakałbym, nie zważając na obecność Alice...
Ale nie mogłem...
Mogłem tylko przeżywać to co normalnie się czuje jak się płacze...
Nagle mała dłoń spróbowała oderwać moją od twarzy...
Pozwoliłem jej na to...
W końcu co innego mi zostało...
I nagle niespodziewanie miękkie wargi Alice złączyły się z moimi...
I całowała mnie wtedy tak jak nigdy...
Nieustannie...
Przerwałem na chwilę i spojrzałem jej w oczy.
-Alice...Będziesz mimo wszystko?-spytałem, obawiając się najgorszego.
Spojrzała na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
Ból przeszył mnie od środka...
Odsunąłem się od niej lekko...
Ujęła moją dłoń i znowu pocałowała...
-Nigdy w to nie wątp.-powiedziała cicho.-Zawsze będę... Nieważne co się stanie...-szepnęła.
-Obiecujesz?-spytałem niepewny.
Kiwnęła głową.
-Dziękuję.-mruknąłem.
Zaśmiała się radośnie.
Była przy mnie...
I to wystarczyło...
*
Przeniosłem wzrok na Małą...
-Alice, jak podałaś numer tej dziewczynie, skoro nie masz telefonu?-spytałem.
Usmiechnęła się łobuzersko.
-Cóż...-zawachała się.-Wiesz, podejrzewałem, ze ona się nie odczepi jeżeli nie dam jej numeru telefonu, więc podałam jej go. Tyle, że to był numer do tego hotelu, w którym wiesz...-urwała na chwilę.
-W którym wyznałem ci co do ciebie czuję?-spytałem.
Kiwnęła głową.
-Zaraz, zaraz...-powiedziałem patrzac jej w oczy.-Czy to możliwe, że ty kogoś okłamałaś?!-spytałem zszokowany.
Spuściła głowę...
-To nie było kłamstwo...-jęknęła.-Ja tylko...-urwała.
-Skłamałaś.-zasmiałem się.
Zagryzła wargę.
-Och, no dobra!-krzyknęła.-Skłamałam.
Usmiechnąłem się sam do siebie...
Tak trudno jej było przyznać, ze zrobiła coś złego...
Była taka dobra...
Taka szczera...
Pocałowałem ją delikatnie w usta...
-Chodźmy.-powiedziałem cicho.
Kiwnęła głową.
-Cullenowie na nas czekają.-zaśmiała się.
-hmm... W pewnym sensie nawet nie wiedzą, że istniejemy.-mruknąłem.
-Oj tam, czepiasz się szczegółów!-krzyknęła i wstała z ziemi.
Natychmiast do niej dołączyłem...
Jakże bym mógł inaczej?
Była moim sensem istnienia...
Ująłem jej dłoń w swoją i puściliśmy się pędem przed siebie...
Pęd powietrza na skórze to jedna z najcudowniejszych rzeczy na świecie, ale jest coś lepszego...
...Drobna dłoń Alice, tak ufnie trzmająca moją...
Usmiechnąłem się...
*
Las zaczął się przerzedzać.
Pierwsze co ujrzeliśmy to mały staw, z bujną roślinnością otaczającą go z każdej strony.
A potem był dom...
Dom pomalowany na biało...
Z dużymi oknami i szeroko otwartymi, drewnianymi drzwiami...
Rozmiarów tak ogromnych, że przypominał trochę wyglądem pałac...
A obok ogród...
Cały zielony, z mnóstwem drzew i pachnących łąką kwiatami...
A na drzewie przywieszona huśtawka...
Usmiechnąłem sie sam do siebie...
Przypominało to trochę dom z mojego dzieciństwa...
Usmiechnąłem się sam do siebie i spojrzałem na Małą.
-Idziemy?-spytałem.
-Tak...-szepnęła i mocniej ścisnęła moją dłoń.
Chciałem już podejść bliżej, kiedy ta mnie zatrzymała.
Sięgnęła do plecaka i wyjęła z niego coś czarnego, czym we mnie rzuciła...
-Przebierz się w to.-poleciła mi szybko.
Spojrzałem na nią krytcznie.
-Zaufaj mi.-powiedziała.
Zdjąłem szybko koszulę i wciągnąłem na siebie szybko czarny przedmiot, który okazał sie być golfem.
Spojrzałem na nią pytająco.
-To żeby nie widzieli od razu twoich blizn.-powiedziała.
Musiałem przyznac jej rację.
Zawsze lepiej było kiedy nowo poznane osoby dopiero później dowiadywały się kim jestem i co przeżyłem...
Bez wachania przeskoczyliśmy staw i znaleźliśmy się przed drzwiami domu...
-Jesteś pewna?-spytałem.
Kiwnęła głową.
-W 100 procentach.
Zaufałem jej...
W końcu to ona była moim życiem.
Przepuściłem ją w drzwiach i niepewnie wszedłem za nią.
-Edward?-rozległ się pytający, damski głos, dobiegający z pokoju.
Moim oczom ukazała się wysoka, szczupła kobieta o brązowych długich lokach, upiętych aktualnie w kok i jasnej, pogodnej twarzy.
Uśmiech na jej twarzy natychmiast kiedy nas zauważyła, został zastąpiony przez zdziwienie i lekki niepokój.
-Carlise, Rose!-krzyknęła.
Natychmiast usłyszałem szelest i obok niej pojawiły się dwie postacie.
 Dziewczyna miała długie, proste, blond włosy. Była wysoka i bardzo szczupła. Ubrana była w jasnoniebieską sukienkę, która idealnie pasowała do jej jasnej cery. Musiałem przyznać... Była jedna ze śliczniejszych wampirzyc jakie w życiu widziałem...
Ten drugi, również blondyn, miał krótkie włosy. Był wysoki, a na jego twarzy gościł spokój... Jego uczucia były... takie...inne...
Jęknąłem.
-Witajcie.-zaśmiała się Alice.-Macie piękny dom. Strasznie miło mi was wreszcie poznać. -spojrzała na blondynkę.-Oh, Rosaline, jesteś jeszcze piękniejsza niż myslałam.-uśmiechnęła się.-A ty Esme naprawdę wydajesz się być cudowna...Tak jak myślałam. Carlise... Dobrze, że nie jesteś dzisiaj w szpitalu.-rozejrzał się badawczo po domu.-A gdzzie Emmett i Edward? Strasznie ich chciałam poznać... Ach, pewnie na polowaniu, no nie?-spytała.
Trójka wampirów spojrzała na nas jak na idiotów.
Ująłem dłoń Alice...
-Tak. Miło mi was poznać, chociaż szczerze powiedziawszy zastanawiam się, pewnie jak i Rose i Esme kim wy jesteście i skąd tyle o nas wiecie?-powiedział wolno Carlise.
Po jego głosie wyraźnie poczułem, że jest kimś dobrym...
Czy naprawdę dam radę tu zamieszkać?
Ja...
Który byłem potworem...


Jazz183

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz