niedziela, 1 lipca 2012

Rozdział 19

hej!
Witam was po dłuuugiej nieobecności. Wiem, ze wielu z was już we mnie wątpiło, ale oto jestem.... :D Jeszcze żyję. Dziękuję tym co dalej wchodzili na mojego bloga i sprawdzali. jesteście cudowni. :* Także dodaję rozdział 19 i obiecuje wam, że nadrobię braki na waszych blogach do następnego wtorku. Obiecuję. :D Następny rozdział pojawi się dopiero w czwartek, bo wjeżdżam na parę dni, ale postaram się napisać coś co przypadnie wam do gustu.
Mam trzy sprawy:
 na początek- ROZWIĄZANIE KONKURSU. Tak... Nareszcie ogłoszę wyniki... chociaz powinienem juz to dawno zrobić. :D A więc tak jak obiecałem... Zwycięzcą, a raczej zwyciężczynią konkursu jest.....Imię Indiana-autorstwa Werkoty!!! Gratuluję!!! Drugie miejsce, nad którymi naprawdę bardzo się wahałem czy ich nie wybrać zajęły razem za imiona Caroline - Selena, za imię Stella- Izabella, oraz za imię Hayley-Carly!!! Gratuluję!!! Trzecie miejsce, ale nie najgorsze, bo naprawdę wspaniałe, przypadło za imię Angel-Etykietce!!! Gratuluję!!! Jakie są nagrody? Przypominam:   
1.Notka gdzie pojawi się dana postać zostanie mu zadedykowana, z wyróżnieniem kto wymyślił imię.
2.Postać naturalnie będzie miała imię wymyslone przez autora.
3.Autor imienia będzie miał u mnie wieeeeeelki uśmiech, a ja wobec niego dług wdzięczności i wykonam jedną jego prośbę (w granicach rozsądku, oczywiście). Tyczy się to również drugiego i trzeciego miejsca. :D
4.Autor wybranego imienia może wymysleć jakiś wątek, który chciałby zobaczyć na blogu, u mnie i napisać mi o nim w mailu, a wątek sie pojawi.
5.Jeśli zwycięzca będzie miał blog, będę go polecał po stokroć w wielu notkach.
6.Zwycięzca pomoże mi w wymysleniu postaci z jego imieniem (np.jej historia, względny charakter, wygląd itp.) 

Także Werkota, pilnie proszę o maila. :D A Carly, Selenie, Izabelli i Etykietce przypominam, że spełnię ich jedną prośbę... Oczywiście w granicach rozsądku... No i mają u mnie ogromny dług wdzięczności! :* dziękuję wam, byłyście wspaniałe.
Wszystkim, którzy nie wygrali chcę przypomnieć, że to pierwszy, ale nie ostatni konkurs jaki poprowadzę, a wasze imiona naprawdę były cudowne i bardzo ciężko było mi się zdecydować... po wielu zastanowieniach wybrałem te, ale wahałem się między nimi bardzo długo, bo każdy/każda z was wybierała wspaniałe imiona i moje serce było rozdarte. Dziękuję wam. :* 

numer dwa-jak już pewnie przeczytaliście, albo i nie... Wziąłem udział w projekcie razem z moją przyjaciółką Al Excenair, a mianowicie piszę z nią bloga o Jamesie Potterze. nie wiem czy lubicie ten temat czy nie, ale gorąco was zapraszam na bloga:
   http://james-potter-life-and-friends.blogspot.com/
Prowadzimy tam notki na przemian... Pierwsza jest mojego autorstwa, więc jak chcecie to poczytajcie moje wypociny. XD 

numer trzy- Jeśli macie jakieś pomysły, życzenia co byście chcieli przeczytać na blogu, nie krępujcie się i podawajcie je. Piszcie je w komentarzach lub na maila, a ja na pewno je przeczytam i wezmę to pod uwagę. ;*

Alice... Stęskniłem się strasznie za Tobą i bardzo Cię przepraszam, ze zniknąłem... Naprawdę strasznie mi przykro... :( Mam nadzieję, że mi wybaczysz, bo jesteś dla mnie bardzo ważna i to nie tylko jako czytelniczka i blogerka, ale równiez jako wspaniała i kochana osoba. Nie wiem jak mógłbym bez Cb żyć. :( 

Elisa.... Dzięki, że zostałaś i zaglądałaś... :* To dla mnie wiele znaczy. :D Notkę zgodnie z obietnica dodaję... :D A życzę Tobie wsapniałych wakacji i wszystkiego co najlepsze. Pozdrawiam gorąco i całuję. :*

Werkota... Tak wróciłem... Nareszcie. :D Strasznie chciałem wejść, ale nie mogłem. :D No stęskniłem się za wami, strasznie. :D hehehe... Dobrze, że nie wiesz na jakiej ulicy mieszkam, bo inaczej łatwo, by Ci było mnie znaleźć... :D Widziałem, że zmieniłaś bloga, ale jeszcze nie mogłem przeczytać. nadrobię to. :D Pozdrawiam Cię gorąco i całuję ;*

Ania... Dzięki... Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. :D Pozdrawiam Cię gorąco i całuję :* No i stęskniłem się za Tobą strasznie. 

Selena... Nie ma sprawy... ja tez się nie udzielałem, niestety, ale to się zmieni, bo musze ponadrabiać u Cb. :D Dziękuję. Pozdrawiam gorąco i całuję. ;*

Chochlik... Fajnie, że jesteś. :D Uwielbiam nowych czytelników. :* Czytam wszystkie komentarze jakie ktos doda... nawet pod starymi notkami, bo każdy sprawia mi ogromną frajdę. :D Dziękuję Ci za miłe słowa i ciesze się, że Ci sie podoba mój blog i mam nadzieję, że będziesz wchodzic częściej. jeśli chcesz moge Cię jakoś informować. :D Strasznie lubię nowych ludzi na moim blogu. :D pozdrawiam gorąco i całuję. :*

Izabella....dzięki. :* Oj nie przejmuj się jak ktoś Ci pisze, że nie umiesz pisać, bo to jacys frajerzy. Jesteś mistrzynią i naprawde gdzie mi tam do Ciebie... :D mam nadzieję, ze szybko coś napiszesz, bo już czekam i czekam i nic nie ma... ech... :( Nie ma sprawy... Było warto. Samo czytanie był dla mnie mega przyjemnością.  ;D Ech... Wielu rzeczy nie wiem o mojej siostrze... i wcale nie chcę sie dowiedzieć. Raz skopałem jakiegoś chłopaka w przedszkolu jak obciął mojej siostrze bliźniaczce włosy i się poryczała. Liczy się? :D Poprawiłaś nastrój o tak... każdy Twój komentarz mi go poprawia. Pozdrawiam gorąco i cąłuję. ;*

dziękuję wszystkim co czytają mojego bloga... jesteście wspaniali. :D

Jazz183
 
 
 

Rozdział 19

Rozdział dedykuję wszystkim co zaglądali na mojego bloga podczas mojej nieobecności. Podnosiliście mnie na duchu i jestem wam za to ogromnie wdzięczny. Dziękuję z całego serca. :* No po prostu was uwielbiam. :*

-No więc... Skoro zostajecie i wogóle... To chyba nie pozostaje mi nic innego jak wybrać sobie i urządzić nowy pokój.-zaśmiał się Edward. 
Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem.
-Żartujesz?-Alice chyba załapała o co chodzi.-Oddajesz nam swój pokój?
-Poprawka...Wasz pokój. -mruknął rudy.- W końcu i tak go zajęliście i pewnie wybrałaś go dużo wcześniej ode mnie, więc i tak obowiązuje zasada kto pierwszy ten lepszy. No a wychodzi, że pierwsza byłaś ty...
Na twarzy Małej pojawił się tak bardzo uwielbiany przeze mnie uśmiech... Wydawało się wtedy, że bije od niej blask Słońca...
Pojawiła się przy Edwardzie w ciągu ułamka sekundy i mocno objęła go za szyję.
-Dziękuję, braciszku.-zaśmiała się. 
-Zawsze do usług.-zażartował. 
Przewróciłem oczami i opadłem na jedyny wolny fotel w pokoju. 
Nie musiałem tego robić, ale odruch dalej mi pozostał...
Zamknąłem powoli oczy...
Obrazy z przeszłości taranowały wszystkie moje myśli...
Wszystkie szczegóły...
Wracały teraz ze zdwojoną siłą...
Nigdy nikomu nie opowiedziałem całej mojej historii...
Fragmenty....
Ważne szczegóły...
Pomijałem odczucia i wszelkie przyjaźnie przeze mnie zawarte....
Opowiadałem całkowite minimum...
A teraz...
Tylko raz tak się otworzyłem...
Przed Peterem....
Kiedyś pytał się mnie o historię... Właściwie było to od razu jak zaczął za mną łazić....
Naciskał tak długo aż mu opowiedziałem...
Skrótowo, ale zawsze...
Dopiero po latach, kiedy moje przywiązanie do niego wzrosło do niewyobrażalnej więzi, opowiedziałem mu wszystko...
Dalej pamiętam jego reakcję...
Jego strach...
Ból...
I ogromną troskę o mnie...
Martwił się...
Nie...
Stop!
Musiałem oderwać się od wspomnień...
od przeszłości...
Miała się liczyć tylko teraźniejszość.
Postanowiłem skupić się maksymalnie na swoim organizmie...
Stara sztuczka...
Zlokalizowanie swoich płuc...
Liczenie wszystkich oddechów...
Zawsze działało...
Pozwalało mi się uwolnić i oczyścić umysł ze wszystkich zmartwień...
Nagle zlokalizowałem coś czego wcale nie chciałem...
Gardło...
Gardło płonęło mi żywym ogniem...
Kiedy tylko ogień poczuł moją obecność natychmiast zaczął atakować mój umysł...
Pragnienie...
Jęknąłem i w rozpaczliwej próbie ucieczki przed nim, powróciłem do realnego świata...
Zauważyłem, że nieumyślnie trzymam się za szyję, próbując zmniejszyć ból...
Wzrok wszystkich natychmiast oczywiście skierował się na mnie.
Cholera...
-Coś się stało, Jasper?-spytała z wyraźną troską, Esme.
Spojrzałem na nią natychmiast...
Nie byłem głupi...
Nie mogłem im powiedzieć jak bardzo jestem spragniony....
Oni wszyscy...
Byli tacy...
Silni...
Nawet Alice.
A ja? Ja nie mogłem dać sobie rady ze zwykłym małym ogniem...
Od razu doprowadzał mnie do szaleństwa...
Mały ogień? 
To raczej był pożar...
Z trudem powstrzymałem się od jęknięcia, kiedy płomienie podeszły wyżej, liżąc coraz mocniej moje gardło...
-Nie...-skłamałem szybko, uświadamiając sobie, że Esme czeka na odpowiedź.-Coś sobie przypomniałem... 
Kiwnęła głową na znak zrozumienia.
Alice podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach.
Spojrzałem na nią lekko zaskoczony i ciekawy co też ona wyrabia...
Ujęła moją twarz w dłonie i spojrzała mi prosto w oczy. 
Natychmiast je zamknąłem...
Przecież polowaliśmy zaledwie dzień przed przybyciem tutaj...
Jeden dzień, a ja już nie mogłem wytrzymać...
Zachowywałem się gorzej niż nowonarodzeni...
Nawet oni mieli lepszą samokontrolę i dłużej trzymali w sobie krew...
-Jazz...-usłyszałem szept Alice.
Nie otworzyłem oczu, za to wygodniej rozsiadłem się w fotelu.
Nie mogła zobaczyć, że jestem głodny.
-Hmm?-mruknąłem do niej.
-Możesz mi coś obiecać?-spytała. 
Od razu chciałem odpowiedzieć, że oczywiście, ale uświadomiłem sobie, że nie mam pojęcia o co jej chodzi. 
-To zależy.-odpowiedziałem twardo.
Trochę za twardo...
Natychmiast złapałem jej dłoń i delikatnie ją pogłaskałem...
Zbytnio ją kochałem, by znieść jej urażenie...
Nie mogłem jej skrzywdzić... Nigdy...
-Od czego?-spytała, udając, że nie słyszała mojego ostrego tonu.
-Od tego co mam ci obiecać.
-Obiecaj mi, że nie będziesz nic przede mną ukrywał.-poprosiła.
-Ja...Nie mogę ci tego obiecać.-powiedziałem szybko.
-Dlaczego?-spytała.
-Bo...-chciałem wymyślić dobry powód, ale jakoś mi się nie udawało...
-Bo?-powtórzyła.
-Nie wiem... po prostu nie mogę.-stwierdziłem, wykręcając się od odpowiedzi. 
Dalej miałem zamknięte oczy...
-Proszę...-szepnęła.
Jęknąłem...
Jej błagalny ton działał na mnie  natychmiast...
-Proszę...-powtórzyła cicho.-Jazz...-szepnęła i nagle wzięła pukiel moich włosów i zakręciła go na palcu, sprawiając, że wydawał się być jeszcze bardziej zakręcony niż normalnie.
-Proszę...-jęknęła, przybierając jeszcze słodszy ton. 
Zacisnąłem dłonie w pięści...
Miała mnie. 
-Okey, okey. Obiecuję.-szepnąłem. 
Usłyszałem jej śmiech...
-To zrób coś dla mnie i otwórz oczy.-powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.-W końcu obiecałeś.
Jęknąłem cicho i powoli je otworzyłem.
Alice westchnęła cicho. 
-Tak myślałam.-powiedziała spokojnie.-Czarne. Jesteś głodny, prawda? 
Chciałem zaprzeczyć, ale wiedziałem, że byłoby to głupie. 
-Mhm.-mruknąłem, odwracając wzrok na okno. 
-Czemu nie powiedziałeś?-spytała.
-Nie chciałem...-szepnąłem dalej patrząc na okno. 
-Ale dlaczego?
Przeniosłem na nią wzrok. 
-Alice. Zastanów się.-byłem za ostry, ale nie mogłem się powstrzymać.-kiedy ostatnio polowaliśmy?-spytałem i nim zdążyła odpowiedzieć zrobiłem to za nią.-Wczoraj. I nie było to małe polowanie. Powinno mi wystarczyć na minimum dwa tygodnie, tydzień, a tymczasem...-Alice przyłożyła mi palec do ust.
-Ciii...-szepnęła.-Wiem o co ci chodzi. O to, że ja nie odczuwam pragnienia, a polowaliśmy razem,o to, że mogę polować rzadziej niż ty i nawet nie czuję głodu...Prawda?
Rozgryzła mnie do granic...
Nic nie powiedziałem...
Uśmiechnęła się do mnie i ujęła moją twarz w dłonie, zmuszając mnie do spojrzenia jej w oczy...
-Jasper...To nic... Ja polowałam tylko raz na człowieka... I nie miałam pojęcia co robię... Potem od razu miałam wizję co mam robić...Ty...Nie masz mojego daru i polowałeś znacznie dłużej niż ja... Żyjesz dłużej niż ja...I gdybym miała takie życie jak ty, zachowywałabym się teraz pewnie sto razy gorzej.-zaśmiała się.
Siłą rzeczy rozśmieszyła mnie...
Zresztą jej uczucia na mnie mocno działały...
Przewróciłem oczami. 
-Okey... Rozumiem aluzję...Mam ci mówić kiedy czuję pragnienie? Prawda?-spytałem.
Posłała mi uśmiech i złożyła na moich ustach pocałunek. 
-Dokładnie.-powiedziała radośnie. 
Przeniosłem wzrok na Cullenów...
Wszyscy się na nas patrzyli...
Emmett uśmiechał się jak głupi...
-Jasper...-zaczął Carlise, widząc moje powrotne zainteresowanie innymi rzeczami oprócz Alice.-Pragnienie to nic złego. Każdy je odczuwa. A zwłaszcza ty masz do tego prawo... Przez ponad sto lat polowałeś tylko na ludzi... To zmienia... Rosaline na przykład nigdy nie poczuła krwi ludzkiej i dlatego jest jej łatwiej... ja także nie... Esme zabiła tylko raz... Był to wypadek... I też jest jej łatwo... Edward...Cóż... Najdłużej chyba z nas wszystkich polował na ludzi... kiedyś się ode mnie odłączył i polował przez pewien czas tylko na nich... Dopóki nie odkrył, że nienawidzi ich zabijać... Wierz mi... jak wrócił jego samokontrola praktycznie nie działała...-zaśmiał się-Musiałem go jej znowu nauczyć... Emmett... Miał wiele straceń kontroli, ale dał radę... Posłuchaj mnie... Co innego jest zabijać ludzi przez rok, dwa, jak Edward... Co innego jest stracić kontrolę, a polować paręset lat...To nie twoja wina... Będzie ci trudno, ale wierz mi, że nawet już za miesiąc będzie ci trochę łatwiej...-powiedział do mnie spokojnie. 
Doceniłem to, że mi to wytłumaczył...
poczułem do niego nagły przypływ szacunku i wdzięczności...
-Dziękuję.-szepnąłem.
Mrugnął do mnie przyjaźnie. 
-Czekajcie!-przerwał Emmett zanim Carlise otworzył usta, by znowu coś powiedzieć.-Czy to znaczy, że Jasper musi iść na polowanie?-spytał Carlise.
jego oczy wyraźnie zalśniły.
Carlise kiwnął głową na znak potwierdzenia. 
-No to ja z nim pójdę, ok?-spojrzał na mnie błagalnie.
Już zamierzałem się zgodzić kiedy Edward mi przerwał. 
-Emmett... Dopiero co byłeś.-przypomniał mu. 
-No i? nie muszę polować. Mogę z nim po prostu pójść.-zaprotestował. 
-Emmett...Edward ma rację. Dopiero co byłeś i może Rose pójdzie z nim, albo ja czy Esme. Będzie lepiej.-zaproponował Carlise. 
Nagle coś sobie uświadomiłem...
Potrzebowałem Emmetta...
Pamiętałem moją reakcję na sam zapach człowieka...
Nie mogłem się powstrzymać...
-Nie!-krzyknąłem.
wszyscy natychmiast przerwali debatę jaką prowadzili i przenieśli na mnie wzrok. 
-Carlise...-zacząłem.
Skupiłem się na emocjach, chcąc je zmienić w odpowiedni sposób do mojej wypowiedzi...
Mała sztuczka, ale zawsze działała...
-Posłuchaj mnie... To prawda Emmett już był na polowaniu, ale...-urwałem na chwilę, odpowiednio zmieniając w głowie swoją wypowiedź.-Moja reakcja na człowieka jest zawsze taka sama... jeśli kogoś spotkam... Kogokolwiek... Zabiję go... Nie będę mógł się powstrzymać.-przesunąłem wzrokiem po Rosaline i Esme.-Nie wątpię w waszą chęć pomocy w takiej sytuacji, ale...-jęknąłem.
Carlise patrzył na mnie nic nierozumiejącym wzrokiem. 
-Kiedy czuję człowieka nie jestem sobą. Potrafię zmienić się w potwora, który zabije wszystkich stojących mu na drodze. Nie będę zważał czy to przyjaciel czy wróg... Nie trafiają wtedy do mnie żadne argumenty.-okazywałem swoją słabość...jednak wiedziałem, że inaczej nie mogę...-Rosaline, Esme czy ty...Nie powstrzymacie mnie...-pokręciłem przecząco głową.-Na mnie działa wtedy tylko siła...Nic więcej.-mruknąłem.-I myślę, że tylko Emmett mógłby mnie chociaż na trochę powstrzymać...-powiedziałem stanowczo. 
Carlise posłał mi rozumiejące spojrzenie. 
-Hmm... Muszę przyznać, ze nawet o tym nie pomyślałem. jednak masz racje... Nie powstrzymamy cię... Mamy mało siły, a nasza technika wojenna raczej jest słaba... nigdy nie prowadziliśmy nawet bitwy... Emmett.. Cóż muszę przyznać, ze jest z nas najsilniejszy.- przyznał.
na twarzy Emmetta odbiło się coś w rodzaju dumy i samozadowolenia... 
-Więc ja z nim idę.-zaśmiał się radośnie. 
Carlise kiwnął głową na znak zgody.
-Tak... To chyba będzie najlepsze rozwiązanie.  
-Ej, młody!-krzyknął do mnie.-Rusz się! No chodź! Pokażę ci jak polować.
Uśmiechnąłem się lekko.
Humor Emmetta był zaraźliwy.
Wstałem z fotela i podszedłem do niego.
-Ja, młody? Jestem starszy od ciebie. W porównaniu ze mną jesteś zaledwie niemowlakiem.-zażartowałem.
-Niemowlakiem?-powtórzył udając oburzenie. 
   -Tak.-szepnąłem z uśmiechem.
Ten odwzajemnił go i rzucił się na mnie, prawie mnie wywracając.
-Ja ci dam niemowlaka, dzieciaku.-zaśmiał się.
Tak bardzo różniło się teraz nasze przepychanie od tego co kiedyś przeżywałem...
teraz nasza walka sprawiała mi... radość....
 -Chłopcy, chłopcy...Możecie to już robić na dworze?-poprosiła Esme.-Niektóre z tych rzeczy mają po dwieście lat.-upomniała nas.
Natychmiast podniosłem się z ziemi i podałem dłoń leżącemu Emmettowi.
 Ujął ją i chwilę potem staliśmy już obok siebie jak gdyby nigdy nic się nie zdarzyło. 
-Jasne. Już idziemy.-mruknął Emmett i pociągnął mnie za ramię, w stronę drzwi.
Spojrzałem niepewnie na Alice. Nie chciałem zostawiać jej samej.
-Idź.-szepnęła cicho.
Wyrwałem się z uścisku mojego nowego brata, jednym ruchem i podszedłem do Małej.
Objąłem ją delikatnie w pasie i złożyłem na jej ustach pocałunek.
Odwzajemniła go z czułością i spojrzała mi w oczy.
-Szybko wrócę.-powiedziałem do niej, chcąc jej przekazać jak bardzo będzie mnie bolała nasza rozłąka. 
-Nie, nie.-dotknęła delikatnie mojego policzka.-Musisz się najeść. Jak się będziesz śpieszył to jeszcze wrócisz głodny.
Ująłem jej twarz w dłonie i ponownie złożyłem na jej ustach pocałunek.
Tak bardzo ją kochałem...
Otworzyła oczy i przeczesała palcami moje włosy.
-No może trochę się pośpieszcie.-szepnęła i przeniosła wzrok na Emmetta.-Będziesz w razie czego go pilnował?-spytała.
-Jasne.-obiecał jej.-Chociaż myślę, że sobie da radę.-zaśmiał się.
Przewróciłem oczami i niechętnie odsunąłem się od Alice.
-Miłego polowania.-pomachała mi lekko na pożegnanie. 
-bez ciebie będzie beznadziejne.-mruknąłem.
-Dzięki, Jasper.-Emmett szturchnął mnie delikatnie.-A juz zaczynałem cię lubić.
Uśmiechnąłem się do niego i wyszedłem z domu. 
*
Lekki wiatr natychmiast owionął mi twarz.
-W którą stronę?-spytałem Emmetta, nawet na niego nie patrząc.
-500 metrów na wschód, tam jest zakręt, który wchodzi w las. Najlepsze miejsce do polowań.-mruknął.
Kiwnąłem głową na znak, że zrozumiałem i nieśpiesznym biegiem ruszyłem w tamtym kierunku.
Zaledwie po paru sekundach Emmett wyminął mnie z głośnym śmiechem na ustach. 
-Stary, co tak wolno? Nie masz siły? A podobno jesteś bardziej doświadczony ode mnie.-zażartował.
A więc chciał się ścigać?
Już przegrał...
Ze złośliwym uśmiechem przyśpieszyłem i już po chwili go wyprzedziłem. Słyszałem jego przekleństwa rzucane w moją stronę.
Uwielbiałem rywalizacje... 
Nieważne jakiego typu.
Te emocje jakie temu towarzyszyły dawały mi masę szczęścia...
Szybko znalazłem się na wspomnianym wcześniej przez Emmetta, zakręcie i znalazłem się w lesie. 
Tam wdrapałem się na drzewo i czekałem cierpliwie na mojego nowego brata. 
Wiedziałem co mam zrobić...
Wszystko mnie do tego ciągnęło.
Kiedy tylko jego miarowe kroki stały się wyraźniejsze, a pode mną pojawiła się jego sylwetka, puściłem się konara i spadłem prosto na jego plecy. 
Ten natychmiast próbował mnie z siebie zrzucić, ale mocno objąłem go nogami, całkowicie uniemożliwiając mu tym wszelkie manewry rękami, a następnie przytknąłem dwa palce do jego szyji. 
Zamarł.
-śmierć.-szepnąłem triumfalnie i zszedłem z niego. 
Widok jego miny był bezcenny.
-To nie fair!-krzyknął.-nie widziałem cię! 
Wzruszyłem ramionami, śmiejąc się w głos. 
-Zawsze się patrzy do góry, a ja jestem lepszy.
Syknął. 
-nieprawda! Żądam rewanżu!-krzyknął.-Ta walka była nieuczciwa i nawet nie miałem szans się obronić!
-Przyznaj... Pokonałem cię walkowerem.-szepnąłem drwiąco. 
-Dalej uważam, że to było nie fair.-powiedział.-A skoro jesteś lepszy to na pewno zgodzisz się na uczciwą walkę przy świadkach.-wyzwał mnie. 
Przewróciłem oczami. 
-Skoro tak sobie życzysz. To będzie przyjemność pokonać cię jeszcze raz.
Posłał mi promienny uśmiech.
-Zobaczymy kto się będzie śmiał ostatni.-mruknął.-Idź zapolować.-powiedział-I nie próbuj nawet tknąć jakiegoś niewinnego człowieka, bo cały czas mam cie na oku.-zagroził mi, rozbawiony.
Zaśmiałem się wesoło. 
-O ile puma to nie człowiek to spoko.-powiedziałem i puściłem się biegiem w kierunku, w którym wyczułem interesujący mnie zapach. 
*
Polowanie poszło mi nadzwyczaj dobrze. 
Nie było żadnych przeciwności. 
Nie spotkałem żadnego dwunożnego, więc obyło się bez wyzwalania bestii wewnątrz mnie. 
Wróciłem w ludzkim tempie na miejsce gdzie wcześniej rozstałem się z Emmettem. 
O dziwo nie było go tam, ale wyszedł mi zza pleców. 
-No, no. Niezły z ciebie łowca i nawet byłeś dzisiaj grzeczny.-mruknął.
Przewróciłem oczami.
Widocznie musiał mnie śledzić. 
Nie ufał mi jeszcze na tyle żeby mnie puścić całkowicie samego w las. 
-Co prawda ja bym zapolował na coś większego... Czy ja wiem... na niedźwiedzia? Bo te twoje chucherka były raczej na przekąskę, ale to widocznie kwestia gustu.-zadrwił.
Odwróciłem się twarzą do niego. 
Na jego twarzy był rozciągnięty szeroki uśmiech. 
-Mam pytanie. Czy to właśnie nie niedźwiedź cię zaatakował tuż przed tym jak znalazła cię Rosaline?-spytałem.
Zasmiał się wesoło. 
-To taka moja osobista zemsta na miśkach.-powiedział, mrugając do mnie. 
-Chciałbym to kiedyś zobaczyć. Niedźwiedź kontra ty... to byłoby coś...
-Stary, to jest coś... To niesamowite widowisko. Rose zawsze lubi na to patrzeć...
Szczerze powiedziawszy wątpiłem czy Rosaline naprawdę lubi to oglądać.
Podejrzewałem, że robi to tylko dlatego, że kocha Emmetta i robi mu tym przyjemność. 
Wyraźnie czułem od niego dumę kiedy mówił o swojej sile...
Ale był z niego narcyz...
jednak musiałem przyznać, że go lubiłem takim jakim był. 
-Z chęcią zobaczę. -powiedziałem chcąc mu zrobić tym przyjemność. 
natychmiast dotarło od niego jego zadowolenie. 
Tak łatwo było go rozbawić...
Przeszliśmy paręset metrów w milczeniu aż doszliśmy do miejsca, w którym wyraźnie nie byłem.
Zatem nie zmierzaliśmy w stronę domu...
Rozejrzałem się zdezorientowany. 
Nie lubiłem nie wiedzieć gdzie się znajduję...
Emmett musiał to zauważyć, bo powiedział do mnie:
-Spoko, to takie moje miejsce, do którego chodzę jak chcę pomyśleć. Nikt nie ma o nim pojęcia, więc mam nadzieję, że nie wygadasz.-przyjrzał mi się uwaznie. 
Kiwnąłem głową na znak, że będę milczał jak grób. 
Powierzył mi swoją tajemnice...
Może i małą, ale mimo wszystko....
Zaufał mi, chociaż mnie ledwo znał. 
W jakimś stopniu mnie to wzruszyło. Byłem mu za to ogromnie wdzięczny. 
Usiadł na kamieniu, który wyglądem przypominał trochę stolik. Podejrzewałem, że musiał go wcześniej tak uformować, by mógł na nim siadać. 
Ja zadowoliłem się miejscem na trawie. 
Patrzyliśmy na zachód Słońca, a nasza skóra błyszczała lekko w jego promieniach.
Czułem się szczęśliwy...
Emmett... był mi tak bardzo bliski duszą... 
Z Alice też byłem związany duszą, jednak było to zupełnie co innego niż u niego. Ją kochałem... Była moim sercem... Miłością mojego życia... A on.... Był mi jak brat... jak przyjaciel... Po mojej rozłące z Peterem brakowało mi tego uczucia, a on je znowu przywołał.
-A więc...-przerwał milczenie Emmett.-Kiedy się pobieracie?-spytał mnie.
-Słucham?-wytrącił mnie z równowagi.
Nie wiedziałem o co mu chodzi. 
Spojrzał na mnie jakbym spadł z kosmosu. 
-Nie oświadczyłeś się jej?
Zmarszczyłem brwi. 
O co mu chodziło?
-Alice?-upewniłem się.
-Nie, Edwardowi.-mruknął sarkastycznie.-Oczywiście, że jej. 
-Nie zamierzamy się pobrać.
Emmett zasmiał się jakby go coś bardzo rozbawiło.
-Ty tak na serio?-spytał gdy się trochę uspokoił.
Kiwnąłem głową na znak potwierdzenia. 
-Mhm.
-Błagam... Widać, ze nie masz doświadczenia z kobietami.-pokręcił głową.
Wzruszyłem ramionami. 
-Alice nie chce ślubu.
-Tak ci powiedziała?
-Nie. Ja to po prostu wiem.
Mój brat położył mi rękę na ramieniu. 
-Miałem podobnie z Rosaline. Uważałem, że ona nie chce ślubu i nawet o tym nie myślałem. Dopóki któregoś dnia nie przestała się do mnie odzywać.-przewrócił oczami.-Nie wiedziałem o co jej chodzi, dopóki Edward mi nie powiedział, że ta sobie ślub wymarzyła i myślała, że jej się oświadczę. Gdy to usłyszałem wmurowało mnie w ziemię. Nawet mi to do głowy nie przyszło. Edward mi pomógł wybrnąć z sytuacji. Na szczęście...Mówię ci... Spędzi trochę więcej czasu z Rose i też zacznie mieć takie pomysły. Czasami lepiej jest zalać dom wodą nim przyjdzie pożar, niż doprowadzić do jego powstania. -powiedział i przymknął oczy.   
-Mam się jej oświadczyć?-spytałem niezbyt przyjmując informacje jakie uzyskałem. 
-mhm.
-Ale ja... nie wiem... 
-Żadnych ale.-powiedział.
-Nie wiem czy to ma sens, czy...
Uciszył mnie machnięciem dłoni. 
-kochasz ją?-spytał, patrząc na mnie stanowczo. 
-jasne.-odpowiedziałem natychmiast.
 nie musiałem się nad tym zastanawiać. Wiedziałem to. 
-Oddałbyś za nią życie?
-Tak.-szepnąłem, pewny siebie. 
-Czy w ogóle wyobrażasz sobie życie bez niej? Ale powiedz prawdę.To bardzo ważne. 
-Nie...
-jesteś pewien, ze to ta jedyna?
Kiwnąłem głową na znak potwierdzenia. 
-Zatem nie czekaj, bo jeszcze nie daj boże coś się zdarzy i ją stracisz... małżeństwo jest wbrew pozorom bardzo ważne. 
-Ale tak po prostu... mam jej się nagle oświadczyć?
-jeszcze nie... Daj wam trochę czasu. Zrób to za miesiąc.-powiedział spokojnie. 
Małżeństwo...
Trochę mnie to przerażało, ale wiedziałem, ze prędzej czy później będę musiał to zrobić. 
spojrzałem na mojego nowego brata. 
Mogłem z nim porozmawiać chyba o wszystkim...
-Dzięki..-mruknąłem cicho.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Za co? 
-tak ogólnie. Za to, ze jesteś.-szepnąłem.
Emmett uśmiechnął się wesoło.
-Nie ma sprawy. Zawsze będę. W końcu jesteśmy braćmi.-zaśmiał się.
-Znamy się nie całą dobę.-przypomniałem mu. 
-naprawdę?-spytał mnie chyba nie dowierzając.-Czuję się jakbym cie znał wieki.-wyznał. 
-ja też.-przyznałem mu rację. -Pomożesz mi z tym ślubem i tak dalej?-poprosiłem go. 
-jasne. W tym akurat jestem ekspertem. Brałem ślub już cztery razy.-zasmiał się. 
Miałem nadzieję, ze ja będę się żenił tylko raz...


Jazz183


 
  
   
 
 

Wakacje i powrót...

Hej!
 Wiem... Nie wchodziłem bardzo długo, ale nie mogłem... naprawdę... Przepraszam za to gorąco, ale mam spore problemy rodzinne, oprócz tego nakładała się na to nauka, zajęcia dodatkowe, wybór liceum itd. Na szczęście teraz jest więcej czasu i wreszcie mogę coś napisać. Zaglądałem tutaj w czasie mojej nieobecności i naprawdę miło mi się robiło jak widziałem te wszystkie komentarze i maile na skrzynce. :* dziękuję wam za to niezmiernie... :D Dzisiaj... naprawdę dzisiaj... Dodam wreszcie kolejną notkę, a także postaram się nadrobić pewnie spore braki na waszych blogach i mailach... Rozwiążę wreszcie konkurs, który dawno temu stworzyłem... Ech... Dziękuję wszystkim, którzy mimo mojej nieobecności wchodzili na mojego bloga i sprawdzali czy jestem... to naprawdę duzo dla mnie znaczy. :*
Oprócz tego... Biorę udział w projekcie pewnego bloga, w którym notka pojawi się najprawdopodobniej dzisiaj, razem z moją przyjaciółką Al Excenair i chciałem was zaprosić do wejścia tam i chociaz spojrzenia... :D Oczywiście jest to tylko sugestia. Nie wiem czy lubicie Harrego Pottera, ale jeśli tak to powinno wam to przypaść do gustu. Notki będziemy tam pisać na przemian, raz ona, raz ja, ale adres podam jak dodam już wreszcie notkę... czyli za... jakieś parę godzin, jak wrócę z pewnej akcji charytatywnej jaką aktualnie prowadzę na starówce. 
To tyle...
pozdrawiam was gorąco i całuję. ;*
jazz183