Hej! :D
Witam was w kolejnym dniu... Jako, że były skargi, że długo nie dodaję rozdziałów...(Zresztą słuszne.. :D Za co was ogromnie przepraszam....) dodaję dzisiaj rozdział, nowy, świeży itd. Od razu przepraszam, że być moze wam się nie spodoba, ale ten wątek siedział mi w głowie od dawna i jakbym go nie dał to byłbym ogromnie zawiedziony. Jest krótki, ale może (nie obiecuję) dodam dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Co wy na to? :D
Elisa...No przepraszam. Wiem, że zaniedbałem...Spróbuję to naprawić. :D No, ale żebyś nie musiała czekać, dodaję kolejny rozdział. Dziękuję. :D A tam...Mi to kibicowac to nie ma co...Tobie jest! :D A dziekuję, dziękuję, ale jeszcze przed świętami dodałem nową... Hahahah... :D Całuję, pozdrawiam i dziękuję. :*
Bailey...Nie, tym razem, żeby nikogo nie zawieść dodałem nową już dziś. :D No, wiem...Przepraszam, długo nie dodawałem... :P Heh...Reakcja Eda, będzie, a raczej jest...Niezbyt mi wyszła, ale nie umiem go dobrze opisywać i jego reakcji. :( Czyli fason to kształt ubioru, bo ja się gubię...? :D Zaraz, zaraz...Koszula to nie koszula? Nie rozumiem, sorry... :( Heh....No Tobie juz uległem... Powiem Ci, że jest jeszcze jedna, czy dwie osoby, którym bym uległ... :D No błagam... ja się tu nastawiłem, a Ty tego nie wstawiasz... Jak znajdziesz trochę czasu to plisss pisz. Z nazwą mogę ewentualnie pomóc jeśli chcesz, ale musisz mi powiedzieć o czym to jest... Hahahah... gorzej jak idą do rodziców i skarżą. :/ Dziękuję za życzenia, pozdrawiam i całuję. :*
Anusia1001... Jak już to wszystkim mówię...Uwielbiam nowe osoby. :D No i tu nie ma też wyjątku. :D Cieszę się, że Ci się podoba. :P Heh, no dziękuję...Ile komplementów...Aż się pod ziemię zapadnę, chyba.. :P 3 lata? Wow! Nieźle... Ja znalazłem dwa blogi prowadzone przez chłopaków, naczy te co mi sie podobały, ale oba już nie są niestety prowadzone. :( No, więc, ja...Rodzynek... ;P Czy jak to się tam mówi... Dziękuję Ci z całego serca, całuję i pozdrawiam. :*
Alice...Dziękuję. :* Jak zwykle piszesz cudowne komentarze... :D Z Rose to ja długo myślałem... Chciałem żeby była jakoś wyrózniona, czy coś,bo w książkach była zawsze pokazywana z boku i nie była jakoś dokładniej opisana (oczywiście z wyjątkiem Zaćmienia, ale tam to była głownie tylko jej opowieść), więc chiałem żeby jej trochę więcej było. Ty? Ty napisałabyś tę notkę sto razy lepiej. :D No, ale tak trwale sie zdenerwujesz? Dziękuję. :* Maila Ci już wysłałem, mam nadzieję, ze tym razem doszedł... :D Oh, ja za Tobą też tęsknię, jak nie piszę... I to bardzo. Au! Współczuję... :( Ale lepiej już? Błagam nie rób sobie nic, bo się o Ciebie boję... Hahaha...Cieszę się, ze Ci się podobało. A ja czekam NN u Cb... :D No...Pozdrawiam Cie gorąco i całuję. :*
Carly...Dziękuję... Cieszę się, że Ci się podobało. :D No ja bym też z pokojem nie był taki szczęśliwy, ale musiałem to umieścić...No po prostu nie mogłem się powstrzymać. :D Notka z perspektywy Alice...Cóż... Jeśli czytałaś mój pierwszy rozdział to powiem, że słabo mi wychodzi pisanie z jej perspektywy... :( Niestety... No, ale ćwiczę, ćwiczę i może coś napiszę z jej perspektywy, a raczej napiszę, bo już to komuś obiecałem. Heh... No dobra napiszę coś z jej perspektywy! Ale będzie kiepski... :( Nie ma za co. :* Dziekuję, pozdrawiam i całuję. :*
No i to tyle...
dzisiaj chyba nic nie polecam.... :D
Ponieważ rzadko niestety dodaję notki...(zmienie to) do tych co nie mają blogów...
Mogę was informować przez maila jeśli chcecie... :D
Oczywiście to wasza wola, a do tych co mają blogi tez mogę tak robić, oczywiście nie licząc tego, że wchodzę i czytam wasze notki i komentuję ;D Ale to chyba jasne.
No... Jak chcecie piszcie do mnie maile, adres macie w notkach "coś o mnie" i "wasze prośby itd.".
No i to tyle. :D Pozdrawiam was z całego serca,dziekuję za komenty i całuję. :*
Jazz183
Rozdział 16
Rozdział dedykuję jednej z moich nowych, najwspanialszych czytelnieczek. Pisze wspaniałe komentarze, cudownego bloga i umie znakomicie poprawić humor, a przynajmniej mi. :P Mógłbym o niej naprawdę jeszcze dużo pisać, chociaż zam ją zaledwie z paru komentarzy, ale zapełniłbym pewnie całą notkę i wogóle bym nie napisał rozdziału. ;p O kim mowa? Mowa o..... No jeszcze nie wiecie? Hahaha... Mowa o Elisie. Jeśli to czytasz, to dziekuje Ci za miłe słowa i za wszysko. :D Pozdrawiam Cie gorąco i całuję. :*
Te emocje...
Wyraźnie czułem ich wstręt...
Cały pokój przepełniony był strachem, bólem, nienawiścią i obrzydzeniem...
Jęknąłem...
Tylko jedna osoba w pokoju miała zupełnie inne emocje...
Czułem od niej miłość...
Alice...
Dla niej warto było zrobić wszystko...
Gdybym miał wskoczyć w ogień...oczywiście, że bym to zrobił...
Ale gdyby poprosiła mnie o to jeszcze raz... Powtórzyłbym to...
Dla niej warto było żyć...
Nagle usłyszałem jakiś ruch...
Natychmiast odwróciłem głowę w tamtym kierunku...
Moim oczom ukazał się Emmett zasłaniający Rosalie...
Wszystkie jego mięśnie były napięte do granic możliwości...
Czułem jego strach...
Strach o Rosaline... I o rodzinę...
Spuściłem wzrok...
Nie wiedzieć czemu, poczułem smutek...
O dziwo odkryłem, że zależało mi na zdaniu tej rodziny...
A ci...
Nawet mnie nie znali...
A oceniali mnie po tym jak wyglądałem...
W sumie...
Mieli rację...
Byłem mordercą, bezduszną istotą...
Kimś więcej niż tym wampirem, którym rodzice straszą dzieci, na dobranoc.
Bestią...
Moje oczy stały się suche...
Czy ja...płakałem?
Boże...
Spróbowałem się opanować...
Nic z tego...
Nie mogłem teraz podnieść głowy...
Nie mogli zobaczyc co czuję...
-Południowiec.-szepnął Carlise.
Wzruszyłem ramionami.
Usłyszałem ciche warknięcie Emmetta.
Ledwo dostrzegalnie przeniosłem wzrok w tamto miejsce gdzie stał umięśniony Cullen.
Dalej nie podnosiłem głowy...
Kątem oka widziałem dokładnie co robi brunet.
I wiedziałem, że nie długo czeka mnie smierć z jego ręki.
Nie zamierzałem się bronić.
Byłem całkowicie pewny, że mógłbym go zabić jednym ruchem, ale nie chciałem.
Zasługiwałem na śmierć...
Zastanawiałem sie jak zareaguje Alice...
Skupiłem się na jej emocjach...
Była wyraźnie spięta i gotowa na coś...
Na co?
Podejrzewałem, że wiem...
Jeśli Emmett mnie zaatakuje, ona zamierzała mnie obronić...
Nawet jeżeli miałaby zabic ich wszystkich...
-Alice...-szepnąłem.-Nie rób tego.-poprosiłem ją cicho.
Parsknęła.
-Ty tu nie masz nic do gadania.-mruknęła.
Przewróciłem oczami.
Nie mogłem jej powstrzymać...
Musiałbym ją skrzywdzić, a tego nie zrobię nigdy...
Przeniosłem wzrok z powrotem na mojego przyszłego mordercę.
Skulił się cały, gotowy do ataku...
Nagle Rosaline położyła mu rękę na ramieniu.
-Emmett!-krzyknęła.-Co ty do cholery robisz?!-spytała.
W jej głosie była furia.
-Bronię cię.-powiedział ze zdziwieniem w głosie.
-Niby przed czym?!-wrzasnęła.
Jej oczy ciskały pioruny.
-No...Przed nim.-pokazał na mnie.
-Słucham?! Czy ty myślisz, że on mnie zaatakuje?! No, chyba cię porąbało! To, że ma blizny, nie znaczy, że nas od razu pozabija!-wrzasnęła, patrząc na niego ze złością.
-Rosaline!-wrzasnął Emmett, łapiąc ją za ramiona.-To południowiec! Rozumiesz?-potrząsał nią lekko.
Nagle blondynka warknęła i wyrwałą się z jego uścisku.
-Nigdy, więcej tak nie rób.-syknęła-I ostrzegam...Ty mu chociaż spróbujesz coś zrobić... To ja cię osobiście zabiję i jeszcze go obronię.-mruknęła.-Nawet go nie znasz. Może mieć dobre intencje.
-Ale...-zaczął Emmett, ale ta uciszyła go spojrzeniem.
-Rosaline, może mieć rację, Emmett. Nie powinniśmy sie tak zachowywać.-z-ganił bruneta Carlise.
-Ale, on może chcieć nas zabić.-syknął Emmett.
-Zobaczyłbym to w jego myślach.-powiedział stanowczo Edward.-Śledzę jego mysli od pewnej chwili i nie widzę w nich żadnego znaku wskazującego na to, że chce nas zabić.-posłał mi przepraszające spojrzenie.
Kiwnąłem głową na znak, że nie mam mu tego za złe.
Emmett wyprostował się i rozluźnił mięśnie.
-Jesteś pewien?-spytał, patrząc na rudego.
Boże, czy on zawsze musiał się po sto razy upewniać?
Edward usmiechnął się, słysząc moją myśl.
-Tak, on tak ma.-zaśmiał się.
Brunet rozejrzał sie zdenerwowany.
-Błagam, nie gadajcie myslami.-poprosił.-Więc...Edward? Jesteś pewien?
Ten wywrócił oczami.
-W stu procentach.
Albo mi się wydawało, albo właśnie zostałem uratowany.
-Nie wydaje ci się.-usmiechnął się mniejszy z braci Cullenów.
-Jaki mniejszy?!-warknął, słysząc moją mysl.
Zaśmiałem się.
-Nie moja wina, że jesteś kurduplem.-mruknąłem.
Ten spojrzał na mnie ze złością.
Wszyscy zaczęli się śmiac.
-Czy mi się wydaje, czy własnie jeździsz po naszym kochanym, Edwardzie?-spytał drwiąco Emmett.
-Tak...-mruknąłem.
Jego silna dłoń wylądowała na moim ramieniu.
-Dobra... Podobasz mi się, coraz bardziej.-zasmiał się.
-Jeszcze pare minut temu chciałeś ze mnie zrobić kupkę popiołu.-przypomniałem mu.
Zaśmiał się.
-Żałuję, okey?-spytał i wysunął dłoń w moim kierunku.
-Czy ja wiem?-zacząłem się z nim droczyć.
Wywrócił oczami.
-Ej, zawsze mogę rozważyć czy dalej nie chcę cię zabić.-wyszczerzył do mnie zęby.
-Nie dałbyś rady.-szepnąłem z uśmiechem.
Uścisnałem jego dłoń.
Czułem, ze sprawdza moją siłe...
Nie chciałem go zawieść i uścisnąłem jego dłoń z całej siły.
Usmiechnął się.
-Hmmm... Przynajmniej jesteś silniejszy od Edwarda.-zadrwił.
-Ej, ja tu jestem.-przypomniał jego czytający w myślach brat.
Alice zaśmiała się ciepło.
-Oj, Edwardzie nie denerwuj się.-powiedziała i nagle jej uczucia zroiły się pełne satysfakcji.
-Co?!-krzyknął nagle rudy.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
W oczach wypisaną miał śmierć.
Nagle szybko pobiegł po schodach, na górę.
Chwilę potem usłyszeliśmy głośne przekleństwo.
-Ja was zamorduję!-krzyknął.
Emmett spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Co mu się stało?
-Hmmm...Chyba nie spodobało mu się małe przemeblowanie, jakie mu zrobiliśmy w pokoju.
Rosaline zaśmiała się wesoło.
-Rozwaliliście jego pokój?-spytał duży Cullen.
-O jej, ale przenież nic mu nie zniszczyliśmy.-uśmiechnęła się Alice.-Wszystko jest w garażu, ładnie ułożone...No i nowe meble idealnie komponują się z pokojem. Poza tym specjalnie, oczyściłam mu inny pokój, by tam mógł się przenieść.-zasmiała się.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
-Biedny Edward...-usmiechnęła się Esme.
-Należało mu się.-stwierdziła z drwiącym uśmiechem Rosaline.
-No zaczynam was coraz bardziej lubić.-zaśmiał się Emmett.-A czyj to był pomysł?
-Alice.-powiedziałem, pokazując na nia.
Ta posłała nam promienny usmiech.
Emmett podszedł do niej i delikatnie ją objął.
-Niezła jesteś, Mała.-zasmiał sie.-Ja tam jestem już za tym żebyście zostali. Jak będziecie tak dowalać Edwardowi częściej, to chyba was ozłocę.-zasmiał się.
Zawtórowała mu.
-Jedno, ale...Nie jestem mała.-powiedziała patrząc na niego groźnie.
-No jak nie?-spytał.-Przecież ty taka drobna, niska i wogóle...Jak jakiś...hmm...-zaczął.
-Chochlik?-podpowiedziałem mu wesoło.
-Tak, dokładnie.-zasmiał się i przybił ze mną piątkę.
-Ej...No nawet ty przeciwko mnie? Jazz...-spytała,robiąc słodkie oczy.
-O nie! Nie rób tych oczu, na niego! On jest ze mną.-zagroził jej Emmett.
-Własnie, słuchaj się go.-powiedziałem, pokazując jej język.
-Hmmm... No wiesz, Jasper. Nie spodziewałam się tego po tobie. Myslę, że dzisiaj w nocy jednak chyba nie będę ci towarzyszyć.-zadrwiła.
Jęknąłem.
Miała mnie w garści.
Emmett spojrzał na mnie błagalnie.
-No, stary... Nie zostawiaj mnie samego, bo ona mnie żywcem pożre.-błagał.
-A miałam dzisiaj spróbować czegoś nowego...-powiedziała.
Przysuneła się do mnie, obieła mnie w pasie i pocałowała mnie z namiętnością w usta.
Nie...
Jeszcze mnie nie złamała...
Nagle, jakby wyczuła co ma robić, przejechała koniuszkiem języka po moim uchu...
Zamarłem..
Miała mnie...
-Wiesz...Myślałam nad tym o czym ci ostatnio opowiadałam...-szepnęła.-Może tego spróbujemy...Ale nie wiem...skoro uważasz, że jestem mała...To myslę, że sie do tego nie nadaję...
-Alice, to chwyt poniżej pasa...-jęknąłem.
Uśmiechneła sie łobuzersko.
-Emmett...-jeknąłem.-Ratuj...
Ten zaczął coś do mnie mówić, ale kompeltnie go nie słyszałem, bo zatonąłem w jej złotych oczach...
Jęknąłem...
-Wybacz Emmett...Okey, wygrałaś, ale proszę nie torturuj mnie więcej.-poprosiłem.
Usmiechneła się złośliwie.
-Myslę, że dzisiaj w nocy czeka cię nagroda...-szepnęła i ponownie mnie pocałowała.
-Ech, stary...-mruknął Em.-Omotała cię dziewczyna...Błagam...Ja nigdy bym sie tak nie dał...
-Naprawdę, kochanie...-spytała Rose i posłała mu uwodziedzicielski uśmiech.-Wiesz...Widziałam takie świetne buty...-szepnęła i spojrzała mu w oczy.-Jak ze mną pojedziesz na zakupy... To obiecuję, że dzisiaj będziesz mógł robic ze mną dokładnie wszystko...-złożyła na jego ustach pocałunek.
Emmett miał rozbiegany wzrok.
-Eeee...
Zasmiałem sie.
-Więc?-szepnęła, obejmując go.
-Dobra, zgoda!-krzyknął.-Ale dokładnie wszystko...
Kiwnęła głową na znak zgody i ponownie go pocałowała.
-No i kto tu daje się omotać?-spytałem ze śmiechem.-Ja nigdy bym się tak nie dał...-powiedziałem, naśladując jego głos.-Ja przynajmniej nie zgodziłem się na zakupy, tylko przyznałem jej, że nie jest mała.
-Cicho.Ja jej przynajmniej nie okłamałem, mówiąc jej to co chce usłyszeć.-mruknąłem.
-Tak, ty zgodziłeś się na wielogodzinne zakupy.-zasmiałem sie.-Kolejki, przymierzanie wszystkiego po koleii, minimum cztery godziny sterczenia w jednym sklepie... -zadrwiłem z niego.-Wiesz, myslę, że oferta Alice jest bardziej atrakcyjna.
Jęknął przeciągle.
-Ale widziałeś to jej spojrzenie? I jeszcze wszystko...Rozumiesz? Wszystko...-powiedział z przejęciem.
Usmiechnąłem się.
Jak ja to dobrze rozumiałem...
Nagle usłyszałem kroki, zmierzające w naszym kierunku.
Sekundę później ukazał mi się Edward.
Gdyby był człowiekiem, pewnie byłby czerwony z wściekłości.
-Kto to zrobił?-wysyczał.
Zaśmialiśmy sie wszyscy.
Carlise spojrzał porozumiewawczo na Esme.
Uśmiechnęli się do siebie.
-Ja.-usmiechneła sie Alice.
Spojrzał na nią ze wściekłością.
-Jak, śmiałaś wejść do mojego pokoju?!-warknął.
Natychmiast znalazł się obok niej i złapał ją mocno za ramię.
-Co ty wogóle robisz?!-warknął.-Wchodzisz do cudzego mieszkania i zabierasz mój pokój?! Czy naprawdę ty wogóle nie myslisz?!
Nie spodobało mi się to, że tak chamsko postępuje wobec Alice.
Warknąłem.
-Opanuj się.-syknąłem.
Spiorunował mnie wzrokiem.
-Boże, jaką ty jesteś wariatką!-krzyknął.
Odwrócił się do niej tyłem.
Spojrzałem na Małą.
Spuściła głowę, a jej oczy stały się suche.
Wezbrała się we mnie wściekłość.
Popchnąłem lekko Edwarda.
-Ej, przeproś ją!-warknąłem.
-Niby za co?! Za to, że zabrała mi pokój?! To raczej nie jest moja wina!-krzyknął.-A to, że jest debilką to akurat prawda!
-Edward!-krzyknęli jednocześnie Carlise i Esme.
Ten wzruszył tylko ramionami.
Nagle poczułem, że nad sobą nie panuję.
Moje nogi delikatnie ugięły się, a wszystkie mięśnie napięły.
Z mojego gardła wydobywał się dziki warkot...
I jeden skok...
Jeden skok na Edwarda...
Jazz183
P.S.Wiem, że notka słaba...Przepraszam. :(
Witam was w kolejnym dniu... Jako, że były skargi, że długo nie dodaję rozdziałów...(Zresztą słuszne.. :D Za co was ogromnie przepraszam....) dodaję dzisiaj rozdział, nowy, świeży itd. Od razu przepraszam, że być moze wam się nie spodoba, ale ten wątek siedział mi w głowie od dawna i jakbym go nie dał to byłbym ogromnie zawiedziony. Jest krótki, ale może (nie obiecuję) dodam dzisiaj jeszcze jeden rozdział. Co wy na to? :D
Elisa...No przepraszam. Wiem, że zaniedbałem...Spróbuję to naprawić. :D No, ale żebyś nie musiała czekać, dodaję kolejny rozdział. Dziękuję. :D A tam...Mi to kibicowac to nie ma co...Tobie jest! :D A dziekuję, dziękuję, ale jeszcze przed świętami dodałem nową... Hahahah... :D Całuję, pozdrawiam i dziękuję. :*
Bailey...Nie, tym razem, żeby nikogo nie zawieść dodałem nową już dziś. :D No, wiem...Przepraszam, długo nie dodawałem... :P Heh...Reakcja Eda, będzie, a raczej jest...Niezbyt mi wyszła, ale nie umiem go dobrze opisywać i jego reakcji. :( Czyli fason to kształt ubioru, bo ja się gubię...? :D Zaraz, zaraz...Koszula to nie koszula? Nie rozumiem, sorry... :( Heh....No Tobie juz uległem... Powiem Ci, że jest jeszcze jedna, czy dwie osoby, którym bym uległ... :D No błagam... ja się tu nastawiłem, a Ty tego nie wstawiasz... Jak znajdziesz trochę czasu to plisss pisz. Z nazwą mogę ewentualnie pomóc jeśli chcesz, ale musisz mi powiedzieć o czym to jest... Hahahah... gorzej jak idą do rodziców i skarżą. :/ Dziękuję za życzenia, pozdrawiam i całuję. :*
Anusia1001... Jak już to wszystkim mówię...Uwielbiam nowe osoby. :D No i tu nie ma też wyjątku. :D Cieszę się, że Ci się podoba. :P Heh, no dziękuję...Ile komplementów...Aż się pod ziemię zapadnę, chyba.. :P 3 lata? Wow! Nieźle... Ja znalazłem dwa blogi prowadzone przez chłopaków, naczy te co mi sie podobały, ale oba już nie są niestety prowadzone. :( No, więc, ja...Rodzynek... ;P Czy jak to się tam mówi... Dziękuję Ci z całego serca, całuję i pozdrawiam. :*
Alice...Dziękuję. :* Jak zwykle piszesz cudowne komentarze... :D Z Rose to ja długo myślałem... Chciałem żeby była jakoś wyrózniona, czy coś,bo w książkach była zawsze pokazywana z boku i nie była jakoś dokładniej opisana (oczywiście z wyjątkiem Zaćmienia, ale tam to była głownie tylko jej opowieść), więc chiałem żeby jej trochę więcej było. Ty? Ty napisałabyś tę notkę sto razy lepiej. :D No, ale tak trwale sie zdenerwujesz? Dziękuję. :* Maila Ci już wysłałem, mam nadzieję, ze tym razem doszedł... :D Oh, ja za Tobą też tęsknię, jak nie piszę... I to bardzo. Au! Współczuję... :( Ale lepiej już? Błagam nie rób sobie nic, bo się o Ciebie boję... Hahaha...Cieszę się, ze Ci się podobało. A ja czekam NN u Cb... :D No...Pozdrawiam Cie gorąco i całuję. :*
Carly...Dziękuję... Cieszę się, że Ci się podobało. :D No ja bym też z pokojem nie był taki szczęśliwy, ale musiałem to umieścić...No po prostu nie mogłem się powstrzymać. :D Notka z perspektywy Alice...Cóż... Jeśli czytałaś mój pierwszy rozdział to powiem, że słabo mi wychodzi pisanie z jej perspektywy... :( Niestety... No, ale ćwiczę, ćwiczę i może coś napiszę z jej perspektywy, a raczej napiszę, bo już to komuś obiecałem. Heh... No dobra napiszę coś z jej perspektywy! Ale będzie kiepski... :( Nie ma za co. :* Dziekuję, pozdrawiam i całuję. :*
No i to tyle...
dzisiaj chyba nic nie polecam.... :D
Ponieważ rzadko niestety dodaję notki...(zmienie to) do tych co nie mają blogów...
Mogę was informować przez maila jeśli chcecie... :D
Oczywiście to wasza wola, a do tych co mają blogi tez mogę tak robić, oczywiście nie licząc tego, że wchodzę i czytam wasze notki i komentuję ;D Ale to chyba jasne.
No... Jak chcecie piszcie do mnie maile, adres macie w notkach "coś o mnie" i "wasze prośby itd.".
No i to tyle. :D Pozdrawiam was z całego serca,dziekuję za komenty i całuję. :*
Jazz183
Rozdział 16
Rozdział dedykuję jednej z moich nowych, najwspanialszych czytelnieczek. Pisze wspaniałe komentarze, cudownego bloga i umie znakomicie poprawić humor, a przynajmniej mi. :P Mógłbym o niej naprawdę jeszcze dużo pisać, chociaż zam ją zaledwie z paru komentarzy, ale zapełniłbym pewnie całą notkę i wogóle bym nie napisał rozdziału. ;p O kim mowa? Mowa o..... No jeszcze nie wiecie? Hahaha... Mowa o Elisie. Jeśli to czytasz, to dziekuje Ci za miłe słowa i za wszysko. :D Pozdrawiam Cie gorąco i całuję. :*
Te emocje...
Wyraźnie czułem ich wstręt...
Cały pokój przepełniony był strachem, bólem, nienawiścią i obrzydzeniem...
Jęknąłem...
Tylko jedna osoba w pokoju miała zupełnie inne emocje...
Czułem od niej miłość...
Alice...
Dla niej warto było zrobić wszystko...
Gdybym miał wskoczyć w ogień...oczywiście, że bym to zrobił...
Ale gdyby poprosiła mnie o to jeszcze raz... Powtórzyłbym to...
Dla niej warto było żyć...
Nagle usłyszałem jakiś ruch...
Natychmiast odwróciłem głowę w tamtym kierunku...
Moim oczom ukazał się Emmett zasłaniający Rosalie...
Wszystkie jego mięśnie były napięte do granic możliwości...
Czułem jego strach...
Strach o Rosaline... I o rodzinę...
Spuściłem wzrok...
Nie wiedzieć czemu, poczułem smutek...
O dziwo odkryłem, że zależało mi na zdaniu tej rodziny...
A ci...
Nawet mnie nie znali...
A oceniali mnie po tym jak wyglądałem...
W sumie...
Mieli rację...
Byłem mordercą, bezduszną istotą...
Kimś więcej niż tym wampirem, którym rodzice straszą dzieci, na dobranoc.
Bestią...
Moje oczy stały się suche...
Czy ja...płakałem?
Boże...
Spróbowałem się opanować...
Nic z tego...
Nie mogłem teraz podnieść głowy...
Nie mogli zobaczyc co czuję...
-Południowiec.-szepnął Carlise.
Wzruszyłem ramionami.
Usłyszałem ciche warknięcie Emmetta.
Ledwo dostrzegalnie przeniosłem wzrok w tamto miejsce gdzie stał umięśniony Cullen.
Dalej nie podnosiłem głowy...
Kątem oka widziałem dokładnie co robi brunet.
I wiedziałem, że nie długo czeka mnie smierć z jego ręki.
Nie zamierzałem się bronić.
Byłem całkowicie pewny, że mógłbym go zabić jednym ruchem, ale nie chciałem.
Zasługiwałem na śmierć...
Zastanawiałem sie jak zareaguje Alice...
Skupiłem się na jej emocjach...
Była wyraźnie spięta i gotowa na coś...
Na co?
Podejrzewałem, że wiem...
Jeśli Emmett mnie zaatakuje, ona zamierzała mnie obronić...
Nawet jeżeli miałaby zabic ich wszystkich...
-Alice...-szepnąłem.-Nie rób tego.-poprosiłem ją cicho.
Parsknęła.
-Ty tu nie masz nic do gadania.-mruknęła.
Przewróciłem oczami.
Nie mogłem jej powstrzymać...
Musiałbym ją skrzywdzić, a tego nie zrobię nigdy...
Przeniosłem wzrok z powrotem na mojego przyszłego mordercę.
Skulił się cały, gotowy do ataku...
Nagle Rosaline położyła mu rękę na ramieniu.
-Emmett!-krzyknęła.-Co ty do cholery robisz?!-spytała.
W jej głosie była furia.
-Bronię cię.-powiedział ze zdziwieniem w głosie.
-Niby przed czym?!-wrzasnęła.
Jej oczy ciskały pioruny.
-No...Przed nim.-pokazał na mnie.
-Słucham?! Czy ty myślisz, że on mnie zaatakuje?! No, chyba cię porąbało! To, że ma blizny, nie znaczy, że nas od razu pozabija!-wrzasnęła, patrząc na niego ze złością.
-Rosaline!-wrzasnął Emmett, łapiąc ją za ramiona.-To południowiec! Rozumiesz?-potrząsał nią lekko.
Nagle blondynka warknęła i wyrwałą się z jego uścisku.
-Nigdy, więcej tak nie rób.-syknęła-I ostrzegam...Ty mu chociaż spróbujesz coś zrobić... To ja cię osobiście zabiję i jeszcze go obronię.-mruknęła.-Nawet go nie znasz. Może mieć dobre intencje.
-Ale...-zaczął Emmett, ale ta uciszyła go spojrzeniem.
-Rosaline, może mieć rację, Emmett. Nie powinniśmy sie tak zachowywać.-z-ganił bruneta Carlise.
-Ale, on może chcieć nas zabić.-syknął Emmett.
-Zobaczyłbym to w jego myślach.-powiedział stanowczo Edward.-Śledzę jego mysli od pewnej chwili i nie widzę w nich żadnego znaku wskazującego na to, że chce nas zabić.-posłał mi przepraszające spojrzenie.
Kiwnąłem głową na znak, że nie mam mu tego za złe.
Emmett wyprostował się i rozluźnił mięśnie.
-Jesteś pewien?-spytał, patrząc na rudego.
Boże, czy on zawsze musiał się po sto razy upewniać?
Edward usmiechnął się, słysząc moją myśl.
-Tak, on tak ma.-zaśmiał się.
Brunet rozejrzał sie zdenerwowany.
-Błagam, nie gadajcie myslami.-poprosił.-Więc...Edward? Jesteś pewien?
Ten wywrócił oczami.
-W stu procentach.
Albo mi się wydawało, albo właśnie zostałem uratowany.
-Nie wydaje ci się.-usmiechnął się mniejszy z braci Cullenów.
-Jaki mniejszy?!-warknął, słysząc moją mysl.
Zaśmiałem się.
-Nie moja wina, że jesteś kurduplem.-mruknąłem.
Ten spojrzał na mnie ze złością.
Wszyscy zaczęli się śmiac.
-Czy mi się wydaje, czy własnie jeździsz po naszym kochanym, Edwardzie?-spytał drwiąco Emmett.
-Tak...-mruknąłem.
Jego silna dłoń wylądowała na moim ramieniu.
-Dobra... Podobasz mi się, coraz bardziej.-zasmiał się.
-Jeszcze pare minut temu chciałeś ze mnie zrobić kupkę popiołu.-przypomniałem mu.
Zaśmiał się.
-Żałuję, okey?-spytał i wysunął dłoń w moim kierunku.
-Czy ja wiem?-zacząłem się z nim droczyć.
Wywrócił oczami.
-Ej, zawsze mogę rozważyć czy dalej nie chcę cię zabić.-wyszczerzył do mnie zęby.
-Nie dałbyś rady.-szepnąłem z uśmiechem.
Uścisnałem jego dłoń.
Czułem, ze sprawdza moją siłe...
Nie chciałem go zawieść i uścisnąłem jego dłoń z całej siły.
Usmiechnął się.
-Hmmm... Przynajmniej jesteś silniejszy od Edwarda.-zadrwił.
-Ej, ja tu jestem.-przypomniał jego czytający w myślach brat.
Alice zaśmiała się ciepło.
-Oj, Edwardzie nie denerwuj się.-powiedziała i nagle jej uczucia zroiły się pełne satysfakcji.
-Co?!-krzyknął nagle rudy.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem.
W oczach wypisaną miał śmierć.
Nagle szybko pobiegł po schodach, na górę.
Chwilę potem usłyszeliśmy głośne przekleństwo.
-Ja was zamorduję!-krzyknął.
Emmett spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Co mu się stało?
-Hmmm...Chyba nie spodobało mu się małe przemeblowanie, jakie mu zrobiliśmy w pokoju.
Rosaline zaśmiała się wesoło.
-Rozwaliliście jego pokój?-spytał duży Cullen.
-O jej, ale przenież nic mu nie zniszczyliśmy.-uśmiechnęła się Alice.-Wszystko jest w garażu, ładnie ułożone...No i nowe meble idealnie komponują się z pokojem. Poza tym specjalnie, oczyściłam mu inny pokój, by tam mógł się przenieść.-zasmiała się.
Wszyscy się zaśmialiśmy.
-Biedny Edward...-usmiechnęła się Esme.
-Należało mu się.-stwierdziła z drwiącym uśmiechem Rosaline.
-No zaczynam was coraz bardziej lubić.-zaśmiał się Emmett.-A czyj to był pomysł?
-Alice.-powiedziałem, pokazując na nia.
Ta posłała nam promienny usmiech.
Emmett podszedł do niej i delikatnie ją objął.
-Niezła jesteś, Mała.-zasmiał sie.-Ja tam jestem już za tym żebyście zostali. Jak będziecie tak dowalać Edwardowi częściej, to chyba was ozłocę.-zasmiał się.
Zawtórowała mu.
-Jedno, ale...Nie jestem mała.-powiedziała patrząc na niego groźnie.
-No jak nie?-spytał.-Przecież ty taka drobna, niska i wogóle...Jak jakiś...hmm...-zaczął.
-Chochlik?-podpowiedziałem mu wesoło.
-Tak, dokładnie.-zasmiał się i przybił ze mną piątkę.
-Ej...No nawet ty przeciwko mnie? Jazz...-spytała,robiąc słodkie oczy.
-O nie! Nie rób tych oczu, na niego! On jest ze mną.-zagroził jej Emmett.
-Własnie, słuchaj się go.-powiedziałem, pokazując jej język.
-Hmmm... No wiesz, Jasper. Nie spodziewałam się tego po tobie. Myslę, że dzisiaj w nocy jednak chyba nie będę ci towarzyszyć.-zadrwiła.
Jęknąłem.
Miała mnie w garści.
Emmett spojrzał na mnie błagalnie.
-No, stary... Nie zostawiaj mnie samego, bo ona mnie żywcem pożre.-błagał.
-A miałam dzisiaj spróbować czegoś nowego...-powiedziała.
Przysuneła się do mnie, obieła mnie w pasie i pocałowała mnie z namiętnością w usta.
Nie...
Jeszcze mnie nie złamała...
Nagle, jakby wyczuła co ma robić, przejechała koniuszkiem języka po moim uchu...
Zamarłem..
Miała mnie...
-Wiesz...Myślałam nad tym o czym ci ostatnio opowiadałam...-szepnęła.-Może tego spróbujemy...Ale nie wiem...skoro uważasz, że jestem mała...To myslę, że sie do tego nie nadaję...
-Alice, to chwyt poniżej pasa...-jęknąłem.
Uśmiechneła sie łobuzersko.
-Emmett...-jeknąłem.-Ratuj...
Ten zaczął coś do mnie mówić, ale kompeltnie go nie słyszałem, bo zatonąłem w jej złotych oczach...
Jęknąłem...
-Wybacz Emmett...Okey, wygrałaś, ale proszę nie torturuj mnie więcej.-poprosiłem.
Usmiechneła się złośliwie.
-Myslę, że dzisiaj w nocy czeka cię nagroda...-szepnęła i ponownie mnie pocałowała.
-Ech, stary...-mruknął Em.-Omotała cię dziewczyna...Błagam...Ja nigdy bym sie tak nie dał...
-Naprawdę, kochanie...-spytała Rose i posłała mu uwodziedzicielski uśmiech.-Wiesz...Widziałam takie świetne buty...-szepnęła i spojrzała mu w oczy.-Jak ze mną pojedziesz na zakupy... To obiecuję, że dzisiaj będziesz mógł robic ze mną dokładnie wszystko...-złożyła na jego ustach pocałunek.
Emmett miał rozbiegany wzrok.
-Eeee...
Zasmiałem sie.
-Więc?-szepnęła, obejmując go.
-Dobra, zgoda!-krzyknął.-Ale dokładnie wszystko...
Kiwnęła głową na znak zgody i ponownie go pocałowała.
-No i kto tu daje się omotać?-spytałem ze śmiechem.-Ja nigdy bym się tak nie dał...-powiedziałem, naśladując jego głos.-Ja przynajmniej nie zgodziłem się na zakupy, tylko przyznałem jej, że nie jest mała.
-Cicho.Ja jej przynajmniej nie okłamałem, mówiąc jej to co chce usłyszeć.-mruknąłem.
-Tak, ty zgodziłeś się na wielogodzinne zakupy.-zasmiałem sie.-Kolejki, przymierzanie wszystkiego po koleii, minimum cztery godziny sterczenia w jednym sklepie... -zadrwiłem z niego.-Wiesz, myslę, że oferta Alice jest bardziej atrakcyjna.
Jęknął przeciągle.
-Ale widziałeś to jej spojrzenie? I jeszcze wszystko...Rozumiesz? Wszystko...-powiedział z przejęciem.
Usmiechnąłem się.
Jak ja to dobrze rozumiałem...
Nagle usłyszałem kroki, zmierzające w naszym kierunku.
Sekundę później ukazał mi się Edward.
Gdyby był człowiekiem, pewnie byłby czerwony z wściekłości.
-Kto to zrobił?-wysyczał.
Zaśmialiśmy sie wszyscy.
Carlise spojrzał porozumiewawczo na Esme.
Uśmiechnęli się do siebie.
-Ja.-usmiechneła sie Alice.
Spojrzał na nią ze wściekłością.
-Jak, śmiałaś wejść do mojego pokoju?!-warknął.
Natychmiast znalazł się obok niej i złapał ją mocno za ramię.
-Co ty wogóle robisz?!-warknął.-Wchodzisz do cudzego mieszkania i zabierasz mój pokój?! Czy naprawdę ty wogóle nie myslisz?!
Nie spodobało mi się to, że tak chamsko postępuje wobec Alice.
Warknąłem.
-Opanuj się.-syknąłem.
Spiorunował mnie wzrokiem.
-Boże, jaką ty jesteś wariatką!-krzyknął.
Odwrócił się do niej tyłem.
Spojrzałem na Małą.
Spuściła głowę, a jej oczy stały się suche.
Wezbrała się we mnie wściekłość.
Popchnąłem lekko Edwarda.
-Ej, przeproś ją!-warknąłem.
-Niby za co?! Za to, że zabrała mi pokój?! To raczej nie jest moja wina!-krzyknął.-A to, że jest debilką to akurat prawda!
-Edward!-krzyknęli jednocześnie Carlise i Esme.
Ten wzruszył tylko ramionami.
Nagle poczułem, że nad sobą nie panuję.
Moje nogi delikatnie ugięły się, a wszystkie mięśnie napięły.
Z mojego gardła wydobywał się dziki warkot...
I jeden skok...
Jeden skok na Edwarda...
Jazz183
P.S.Wiem, że notka słaba...Przepraszam. :(
Zgadzam się z tym że jest słaba, tzn. nie koniec ale dialog z Emmettem. elisabeth.
OdpowiedzUsuńDzieki, że potrafisz wyrazić swoje zdanie.:) Niektórzy wogóle nic nie piszą jak im się nie podoba tylko wychodzą, a każde słowo krytyki mimo wszystko jest dla mnie jakąś lekcją, która pokazuje mi co mam zmienić. :) Pozdrawiam gorąco i całuję :*
UsuńTen rozdział był świetny!Praktycznie tarzałam się ze śmiechu czytając te kłótnie,tylko końcówka nieco dramatyczna...No nic!Zabieram się za dalsze czytanie :)
OdpowiedzUsuń