poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 13

Hej! :P
 A więc tak…
 Poniedziałek…
Dzień udręki…
Ale ja za to mam dzisiaj wolne. :P
 Nawet nie wiecie jak fajnie się wreszcie wyspać…
Zarwałem dwie noce z rzędu i teraz wreszcie czuję, że żyje…. :p
No nic…
 Dziękuję wam przede wszystkim za wspaniałe komentarze i przepraszam za nie dodanie notki w sobotę, ale wyjechałem na weekend do kumpla i nie mogłem napisać. Wybaczcie. ^^

Selena… Cieszę się, że Ci się podobało. :P Nie ma za co. :D W końcu to Twój blog jest cudowny. :P Wiesz nie chciało mi się opisywać co dokładnie robili i uznałem, że jak tak napiszę, to będzie lepiej. :P No i raz w życiu musze przyznać, że koniec mi nawet dobrze wyszedł… ;D Pozdrawiam Cię gorąco, całuję i czekam NN z niecierpliwością. :DDDD

Werkota…  Dzięki.  J Nie ma za co. Twój blog jest jednym z moich ulubionych i nic na to nie poradzę. Przepraszam, że długo nie komentowałem Twoich notek, ale próbowałem pare razy, a ten debilny onet nie chciał tego wysłać… L Nadrobiłem jednak dzisiaj zaległości… Mam przynajmniej nadzieję, że się wysłało i skomentowałem… :D Jak znajdę to na pewno Ci podam. ^^ Nie zapomnę. Nowy blog…Hmmm…Już patrzę…. Masz rację cudny… :D No nic…Pozdrawiam Cię gorąco, życzę weny, całuję i czekam z niecierpliwością na NN. :*

Alice… Już jak widzę, że dodałaś mi komentarz to za każdym razem  się do laptopa jak debil śmieję. :P No, ale nie mam… ^^ Taka prawda. Ja uparciuchem? Hmmm… No niestety masz rację. :D Ale to jedna z moich wielu wad… Dzięki, wiesz szczerze powiedziawszy w ogóle miałem pominąć walki milczeniem, bo nie wiedziałem jak to napisać, ale tak usiadłem, zacząłem pisać i samo mi wyszło… :D Tyle, że ja chcę… Ty dla mnie napisałaś z perspektywy  Jaspera, a ja z Alice…  Po prostu chcę spróbować…. :D O mam to samo… próbuję dodać komentarz to mi się nie chce dodać dłuższy niż te pare linijek… L No nic… Cieszę się, że Ci się podobał chociaż gdzie mi tam do Twoich notek, pozdrawiam gorąco, całuję, życzę weny i z niecierpliwością czekam na czwartek i Twoją notkę… No chyba, że dodasz jakoś wcześniej… :D

Bailey… Dzięki… :D Hmmm… Co do wątka z ta osobą blokującą dar Alice kształtuje mi się w głowie jakiś pomysł z tym, ale nie jest jeszcze dokładny…. J No trochę jest zazdrosny, ale przede wszystkim się o nią troszczy i jest nadopiekuńczy i chce żeby ta była zawsze bezpieczna itd. No i to jakie masz wyczucie… Trafiłaś ledwo, ledwo… :P Potem bym znowu Ci nie napisał i byłbym na siebie wkurzony… :D  Hahahah…. Twój sen o kuzynce mnie rozwalił… Współczuję… Wiesz mi się śniło, że stałem się nauczycielem od matmy i wrzeszczałem na moich kumpli, że nic nie umieją… A potem spadłem w jakąś dziurę czy coś takiego i dookoła mnie latało mnóstwo cyfr i zadań i musiałem te wszystkie zadania rozwiązać… Masakra. :/ No może napiszę to o zakupach, ale musze czas znaleźć… Spróbuj, spróbuj mi zamieszać… No chyba, że mi jakieś blogi polecisz, które mnie oczarują… Wtedy będę musiał je niestety dodać… ^^ Odpiszę Ci na maila jeszcze dzisiaj, a przynajmniej spróbuję znaleźć czas…:P Pozdrawiam Cię gorąco, całuję i przeczytałem Twoja nową notkę i jak zwykle do mnie trafiła. Jak Ty to robisz? :P No i czekam na następna notkę z niecierpliwością… I jestem ciekawy co takiego piszesz… :p

No i Carly… Dziękuję… ^^ Strasznie mi zawsze miło się na sercu robi jak wchodzi ktoś nowy… No i teraz to nie jest też wyjątkiem… ^^ Cudowna jesteś…. J Jeśli masz bloga to podaj mi go koniecznie,  poczytam sobie… A jak nie to nic nie szkodzi… Cieszę się, że Ci się podobało i podziwiam Cię  za przeczytanie moich rozdziałów od początku nie każdemu to się chce. :D Pozdrawiam Cię gorąco, całuję i dziękuję. :*

No i to tyle… Dziękuję wam za wszystkie komentarze, wejścia i ogólnie za wszystko. J Jesteście cudowne, cudowni czy jak tam jeszcze chcecie… :D
Chciałem wam jeszcze polecić bloga poleconego mi przez wspaniałą Werkotę… :P
a-c-i-j-h.bloog.pl
Blog jest wciągający i naprawdę warty uwagi.
Tak wiem… W kółko  polecam jakieś blogi, ale to nie moja wina… Znajduję po prostu takie blogi, albo gdzieś ktoś mi je poleci, które od razu do mnie przemawiają i wprost błagają o dodanie… :P Tak wiem teraz zachowuję się jak debil… :D
No i znajdziecie go w moich polecanych naturalnie. :P
To tyle.
Pozdrawiam was gorąco, całuję i dziękuję za wszystko…
Jazz183


Rozdział 13

Rozdział 13 dedykuję wspaniałej i niepowtarzalnej Selenie… Wpisanej na polecanych jako ane.751… Dziewczyna jest cudowna… Prowadzi wspaniałego bloga, świetnie komentuje i naprawdę ma talent. Dziękuję Ci za to jeżeli to czytasz i za jeszcze więcej…


Chłód powietrza uderzył mnie gwałtownie w twarz.
Zapach świeżej trawy mieszał się ze słodką wonią małej istoty, leżącej w moich ramionach.
Alice…
Otworzyłem oczy i prawie natychmiast oszołomił mnie blask słońca.
Cudownie błękitne niebo bez ani jednej chmury…
Dla takich dni mogłem umrzeć…
Śpiew ptaków…
Nagle Mała poruszyła się nieznacznie i mocniej objęła mnie w pasie…
Moja koszula, którą ją przykryłem delikatnie zsunęła się z jej nóg sprawiając, że  jej naga skóra zalśniła jakby obsypana milionem diamentów.
Natychmiast ją poprawiłem, odruchowo chcąc ją chronić przed chłodem poranka.
Po co to robiłem?
Przecież ona była wampirzycą…
Nie odczuwała zimna…
Mimo, że wiedziałem to doskonale dalej uważałem ją za człowieka i starałem się całym sercem ją chronić…
Jakie to było debilne…
Zaśmiałem się sam z siebie.
Niewiele myśląc skuliłem się lekko i odszukałem swoimi ustami jej.
Kiedy tylko udało mi się to zrobić złożyłem na jej wargach czuły pocałunek.
Uśmiechnęła się i  otworzyła oczy.
-Dzień dobry.-szepnęła.
-Witaj.-mruknąłem, chowając twarz w jej jedwabistych włosach…
Usłyszałem jej cudowny śmiech.
-Jak się spało?-spytała radośnie.
-Cudownie, a tobie?
-Niezwykle…-szepnęła.
Zatonąłem w jej spojrzeniu…
W złocie jej oczu widziałem słońce…
I nie to słońce co świeciło na niebie, ale jakieś inne…jej własne słońce… Słońce, które żyło w niej samej…
-Kocham cię.-szepnąłem.
-Ja ciebie też…-mruknęła.
Posłałem jej uśmiech…
-Więc co dzisiaj robimy?-spytałem.
-Czy ja wiem…Po tak wspaniałej pobudce nie wiem czy mam ochotę na cokolwiek… -powiedziała spokojnie.
-Wspaniałej pobudce?-powtórzyłem.
-Tak…-zaśmiała się.-Jeśli będziesz robił tak codziennie to niedługo chyba jedyne na co będę czekać cały dzień to noc…-pocałowała mnie delikatnie w usta.
-Hmmm….Wiesz, zawsze możemy zrobić sobie noc w ciągu dnia.-powiedziałem żartobliwym tonem.
-Jestem za.-wtuliła się we mnie mocniej.
Zaśmiałem się i wywijając się delikatnie z jej objęć, wstałem.
Natychmiast Chochlik dołączył do mnie, spoglądając na mnie jak na coś najcenniejszego na świecie.
Nie lubiłem tego spojrzenia…
Nie zasługiwałem na nie…
To ona na nie jedynie zasługiwała…
To ona była sensem mojego życia, a raczej…hmm…istnienia… Bo nie można było tego nazwać życiem…
-To jak?-spytałem.-Dalej masz ochotę walczyć cały dzień?-spytałem.
Kiwnęła głową na znak potwierdzenia.
Westchnąłem i wyjąłem szybko białą koszulę i czarne spodnie.
Alice spojrzała krytycznie na wybrane przeze mnie ciuchy.
-Jasper, biała koszula?-spytała marszcząc swoje piękne czoło.
-No…
-Biała koszula do ćwiczeń walki?-jęknęła.
-No przynajmniej ty zamierzasz dzisiaj to robić. –powiedziałem dalej nie rozumiejąc o co jej chodzi.
-Białe przecież dużo łatwiej się pobrudzi i wszystko będzie na nim widać.-przewróciła oczami.
-No trudno.-powiedziałem i założyłem szybko koszulę.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Ale…-zaczęła.
-Przecież i tak to tylko koszula. I tak się ja kiedyś wyrzuci.-powiedziałem spokojnie.
-Tylko koszula?!-warknęła.-Tylko koszula?!! To nie jest tylko koszula. To jest aż koszula!-krzyknęła.
Nic z tego nie rozumiałem.
Ubranie to ubranie.
Wzruszyłem ramionami i szybko założyłem na siebie resztę garderoby.
Moja towarzyszka dalej patrzyła na mnie zdenerwowana.
-No co?-spytałem.
-Nic.-powiedziała nie zmieniając spojrzenia.
-Alice, ja i tak się pewnie nie domyślę, więc mogłabyś mi powiedzieć o co chodzi i mielibyśmy to za sobą. –mruknąłem.
-No  o tę koszulę.-jęknęła.
Parsknąłem śmiechem.
-No już nie przejmuj się tym tak strasznie.-powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie w usta.- I tak, by się pewnie zniszczyła.
Widziałem, że nie może się z tym pogodzić, ale wstała i ubrała się w przyszykowane sobie wcześniej ubrania.
*

Cały dzień, a także pare następnych tygodni spędziliśmy na kolejnych lekcjach walki.
Alice szło wprost wspaniale…
Można, by nawet powiedzieć, że walczyła stanowczo za dobrze…
Szybko stała się jedyną osobą, która była zdolna mnie pokonać...
Nie licząc oczywiście Marii...
Ale Marii tu nie było i miałem ogromną nadzieję, że jej już nigdy nie spotkam...
Kiedyś nie miałem odwagi jej zabić, bo uważałem ją za bliska mi osobę...
Teraz...
Jeśli, by zaszkodziła Alice...
Jeśli próbowałaby jej cos zrobić...
Wiedziałem jaka byłaby moja reakcja...
Nie wachałbym się nawet sekundę i zabiłbym...
Zabiłbym z zimną krwią...
Zniszczyłbym osobę, która nauczyła mnie jak żyć, która mnie przemieniła, która była dla mnie kiedyś kimś najważniejszym...
Zrobiłbym wszystko dla Alice...
Wszystko...
Dosłownie...
Jeśli ona, by mnie poprosiła...wskoczyłbym w ogień bez wachania...
Jeśli chciałaby coś co znajdowało się na drugim końcu planety...biegłbym dnie i noce byleby to tylko zdobyć...
Jeśli chciałaby żebym zginął...zabiłbym się...
Usmiechnąłem się sam do siebie...
Przez ponad sto lat byłem kimś kto nigdy nikomu nie ulegał...
Kimś kto był zawsze twardy jak skała...
A teraz...
Ona, ta drobna, szalona istotka owinęła mnie sobie wokół palca, z dziecinną łatwością...
Tak mocno ją kochałem...
Gdybym mógł spać, to budziłbym się tylko dla niej...
Gdyby moje serce biło, to biłoby tylko dla niej...
Każdy jej gest w moją stronę, każde słowo...
To wszystko kruszyło ten piekielny lód jaki zamieszkał w moim sercu...
I tylko ona...
Tylko ona miała dostęp do mojego świata uczuć...
Nikt więcej...
*
Podniosłem się energicznie z ziemi.
-Oj.-jęknęła Alice.-Wybacz. Nie miało być tak mocno.-posłała mi przepraszające spojrzenie.
Wywróciłem oczami.
-Nie ma sprawy.-zaśmiałem się.
-To był ostatni raz, no nie?-spytała.
Kiwnałem głową.
-Ile jest?
-Trzy, dwa.-powiedziałem spokojnie.
-Trzy dla mnie czy dla ciebie?
-Dla ciebie.-wywróciłem oczami.
Zaśmiała się.
-Nie przejmuj się, kochanie. I tak jesteś lepszy.-powiedziała.
Kochanie...
Moje serce zadrgało...
Podobało mi się to okreslenie...
-No, ale o ile dobrze widzę to ty wygrałaś.-mruknąłem.
-Wygrana nie świadczy o umiejętnościach.Poza tym i tak wiem, że dawałeś mi miejscaami wygrać.-zasmiała się.
-Nie dawałem.-jęknałem.
-Oj, nie martw się.-powiedziała i delikatnie wzięła mój jeden lok w ręce i nawinęła go na palec.
-Nie martwię.
-No i bardzo dobre nastawienie. Przegrywać też trzeba umieć.-zasmiała się.
Oczy zaszły jej mgłą...
Wiedziałem, że ma wizję.
Złapałem ją na wszelki wypadek za ramiona, gdyby tak jak czasami jej się to zdarzało, przewróciła się.
-Co widzisz?-spytałem, ciekawy.
Zastanawiałem się jak to jest mieć taki dar...
Widzieć przyszłość...
Hmmm....
Mogłoby to być interesujące...
-Cullenów...-powiedziała.
-Co z nimi? Coś im zagraża?-spytałem używając wojskowego nawyku zadawania krótkich, zwięzłych pytań.
Pokręciła przecząco głową...
-Nie... Spotkamy się z nimi...-szepneła.
-Kiedy?
-Pojutrze...
Pojutrze?
Moje serce ścisnęło się ze strachu...
Bałem się ich spotkać...
Nowe życie...
Z nowymi, całkiem obcymi ludźmi...
Jęknąłem...
Poczułem, że Alice wróciła do normalnego świata...
Przeniosłem na nią wzrok...
Dostrzegłem, że przygląda mi się czujnym wzrokiem...
-Wszystko okey?-spytała.
Kiwnąłem głową.
-Wszystko będzie dobrze.-szepnęła.
Niezbyt jej słuchałem...
-Jesteś pewna Alice?-spytałem.
-Tego, że wszystko będzie dobrze?
-Nie...Tego, że my tam pasujemy...-mruknąłem.
Zagłebiła się na chwilę w świat wizji...
-Tak.-powiedziała po chwili milczenia.-jestem pewna.
To mi wystarczyło...
Skoro ona tak uważała...
To mogłem się z tym zgodzić.
-Jasper...Wiesz, jeżeli nie chcesz to nie musimy tam iść.-powiedziała.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem...
-Jak to?-spytałem.-Przecież ty o tym marzysz...-powiedziałem biorąc ją palcami pod brodę.
-Tak, ale...-urwała na chwilę.-Ale ja... Ja nie chcę żebyś ty się męczył.-powiedziała.-I jak ty będziesz nieszczęśliwy to ja też nie będę...-mruknęła.-I wolę ciebie niż Cullenów. Jeśli kiedykolwiek miałabym wybrać między nimi, a tobą...To byłbyś to zawsze ty...-szepnęła.
Złożyłem na jej ustach pocałunek.
-Dziękuję.-powiedziałem.
-Kocham cię.-szepnęła.
-Ja ciebie też...
Zatonęliśmy w swoich spojrzeniach...
-Spróbujmy.-powiedziałem po dłuższej chwili milczenia.-Jak nie będziemy do nich pasować to pojedziemy z powrotem do Philadelphii...-szepnąłem jej w ucho.
-Do Philadelphii?-powtórzyła.
-Tak...Postawimy tam mały domek z dala od ludzi...-szepnąłem.-I zamieszkamy w nim tylko we dwoje... -objąłem ją w pasie.
-Hmmm...-mruknęła.-Nasz własny...I urządzimy go dokłądnie tak jak nam się zamarzy...-szepnęła.
Nasze usta złączyły się ze sobą w czułym, przepełnionym miłością pocałunku...
Jazz183

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Cię Jazz!Wspaniale piszesz,a rozdział jest świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniale piszesz, ale popełniasz jeden błąd Wampiry nie śpią...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale piszesz, ale popełniasz jeden błąd Wampiry nie śpią...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wampiry nie śpią

    OdpowiedzUsuń