poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 12

Hej!
No i wreszcie mamy czwartek...
Dzień, po którym jest piątek i weekend...
Dzień kiedy mam nawet znośne lekcje i nie jest ich strasznie dużo...
No i oczywiście dzień mojej notki 
i
notki na blogu Alice... ^^
Tydzień szybko leci, no nie?
Po pierwsze dziękuję etykietce za życzenia urodzinowe. :)
Super, że pamiętałaś... :P 
No, więc żeby nie przedłużać...
Alice... Bardzo mi się podobają te częściowe komentarze. Są długie i zawierają duzo treści. Ogólnie cieszę się, że Ci się podobało. ^^ No, nie... Nie możesz iść do psychiatryka, bo będę za Tobą tęsknił... :( O tak... Ja mam gorzej niz Twój tata... Na mnie się drą 3 kobiety :( Oh, kochana... jeszcze nie zostawiłem bloga... No co ty, nawet do dwudziestej notki jeszcze nie doszedłem. :D No i jestem z powrotem, znowu... Jeszcze trochę i będę miał mnóstwo czasu... ^^ No, wybaczam Ci, jak bym mógł nie wybaczyć? :P No kwiaty, niestety nie doszły, a żałuję... :P No, ale mój laptop to debil skoro nie umie wziąć kwiatów i ich przesłać do Ciebie. :P Pozdrawiam cię gorąco i całuję jeszcze goręcej... :*
Werkota...Bardzo ładną nową stronę zrobiłaś, ale ja to czekam z niecierpliwością na następną notkę... ^^ Oh, no dziękuję, ale ja nie jestem niesamowity tylko jak najbardziej przeciętny. :P Dziękuję, ja zaraz zmieniam adres Twojego bloga... No, żeby na stary nie przechodzili... I pliss dodaj NN.... :) Pozdrawiam Cię gorąco, całuję, życzę weny i liczę na szybką notkę... :D A i co do tych blogów to przepraszam na razie Ci ich nie podam, bo na drugim laptopie mam te adresy, ale się postaram. Oki? ;*
Wampirzyca... Dziękuję, ale naprawdę jesteście dla mnie za cudowne... :p No, bo chwalicie mnie, a ja potem nie wiem co powiedzieć aby to przebić co wy mi mówicie... Twój blog jest wspaniały, cudowny, pełen fantazji, rozbawienia.... No, nie wiem co powiedzieć... Po prostu piszesz cudownie. ^^ Oh, będzie jeszcze duzo osób, które polubią Twój blog. naprawdę. Tak cudownego bloga nie da się nie lubić... :) Dodaj NN, oki? Plisssss.....
Asai...Dziękuję. ^^ Współczuję, a komentarzami się nie przejmuj... Zależy mi na nich, ale bardziej zależy mi na tym żeby moi czytelnicy byli szczęśliwi, a jak nie będziesz miała czasu to rozumiem. ^^ Coś poważnego? Pamiętaj, że zawsze mogę Ci jakoś pomóc... Dziękuję co do egzaminów. Przyda się trochę szczęścia... :P Pozdrawiam Cię gorąco i całuję. :*
etykietka...Dziękuję za życzenia. ^^ Oryginalnie... Uuu... Z testem to się przyda... Bo na razie to marnie... :(
Bailey...Ufff... Dobrze, że teraz dodałaś, bo jeszcze chwila i znowu bym Cię niechcący nie umieścił.... :( Hahahah... Wiesz jakby zostali w hotelu...Hmm...Byłoby interesująco... :P Nowa notka mówisz...Zaraz patrzę. Mam ogromną ochotę teraz tego nie pisać i przeczytać Twoją, ale muszę być rozważny. :( Dzięki, zachęciłaś mnie do liceum aż nie wiem... :( A może, by tak nie zdać... :) Będziesz mnie męczyć aż do smierci z tymi zakupami... Nie wiem jak to nawet napisać... No, ale może... We wtorek, albo środę może napiszę, specjalnie dla Ciebie. Będzie to notka kompletnie nie związana co prawda z historią, ale inaczej nie dasz mi spokoju. :P Nie, żeby mi to przeszkadzało, bo lubię twoje komentarze... BEZNADZIEJNY?! Oj zamilcz... Twój blog jest EKSTRA!!! I masz go dalej prowadzić, bo inaczej ja Ci nie napiszę notki o zakupach. ^^ Co do polecanych, to nie masz prawa głosu. Dodaję tam blogi, które mnie oczarowały i nikt nie ma prawa mi w nich mieszać. ^^ No i proszę... :p  Ja mam owczarka niemieckiego, który praktycznie wszystko wyłudzi. Nie moja wina, jest ulubieńcem moich sióstr i moim mimo wszystko też. :P No, ale należy do mnie. One mają czarnego labradora-Nilę. Mój to Halt-ma dopiero rok... ^^ O stanowczo potrzebuje rozrywki... Już mi się zadania z matmy śnią... :(( Nie ma sprawy. Pozdrawiam i całuję. ^^ 
No to tyle...
Chciałem wam równiez gorąco polecić nowego bloga, jakiego znalazłem, mojej drogiej ane.751.  http://mystory-twilightsagazmierzch.blog.onet.pl/
Jest to bardzo interesująca historia pisana przez nią. Akcja dzieje się w większości tak jak w Zmierzchu, ale są zupełnie inne postacie i inne zdarzenia. Pisze to bardzo interesująco i polecam tego bloga z całego serca, bo osobiście mnie oczarował. Zapraszam...Znajdziecie go także w moich polecanych, jako "czarujący blog ane.751".
Hmm... no dobra.. Juz nie przynudzam i przechodzę do rozdzialu... Ok?
Dziękuję jeszcze za wchodzenie na mojego bloga i wszystkie komentarze... Wiecie, że właśnie na mój blog weszło ponad 1000 osób. 1001 osobą była Bailey. Gratuluję. :D

Rozdział 12

Rozdział 12 dedykuję pewnej wspaniałej osobie z bloga-
alice-jasper-jessy-hale-historia.blog.onet.pl
a mianowicie Werkocie. ^^ Dziękuję Ci, że wchodzisz na mojego bloga i komentujesz. Prowadzisz super bloga i jestem jego wielkim fanem. :P No i po prostu... Jesteś cudowna...No, bo co tu dużo mówić, no nie? :P

Spojrzała na mnie zdziwiona.
-Zwinność?-powtórzyła moje słowa.
Kiwnąłem głową.
-Tak. Wiesz, normalnie stosuje inne metody nauczania, ale one do ciebie nie pasują. -mruknąłem, starając się odpowiednio dobrać slowa, żeby jej nie urazić.
-Chodzi ci o zdawanie się na siłe?-spytała, zgadując moje mysli.
-Dokładnie.
Uśmiechnęła się.
-Nie musisz ukrywać przede mną, że jestem słaba. -zaśmiała się.-Nie jestem głupia i wiem to doskonale.
-Wiem, że nie jesteś głupia. Nigdy tak nie sądziłem.-powiedziałem ujmując jej dłoń. 
Westchnęła. 
Poczułem od niej frustrację. 
-Co sie stało?-spytałem szybko.
-Po prostu ty zawsze wiesz co powiedzieć i na dodatek mówisz to w taki sposób, że ja nie mam bladego pojęcia jak ci odpowiedzieć, bo wszystko co myślę wydaję się w porównaniu z twoimi słowami, takie...-zamysliła się, poszukując odpowiedniego słowa.-...oklepane.
Zaśmiałem się.
-Sugerujesz, że umiem ci prawić komplementy?-spytałem rozbawiony.
-Dokładnie.I w dodatku są one za dobre.-jęknęła. 
Ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem na jej ustach miękki pocałunek. 
-Kocham cię.-szepnęła, kiedy skończyliśmy.
Zaśmiałem się...
-No i widzisz..Jesteś sto razy lepsza...Ja musze się wysilać na komplementy, a ty dwoma słowami sprawiasz, że czuję się jak w niebie.-mruknąłem.
Wywróciła oczmi.
-Znowu to robisz.-powiedziała.
-Co takiego?
-Oczarowujesz mnie. To nie fair.-jęknęła przeciągle.
-A kto powiedział, że życie jest fair?-spytałem.
-Nie wiem.-zaśmiała się.
Zatoęliśmy w swoich spojrzeniach...
Jeżeli ktoś patrzyłby teraz na nas z boku, uznałby nas prawdopodobnie za najdziwniejszą parę jaką kiedykolwiek spotkał...
Dlaczego?
Cóż...
Każda normalna para całowała się, obejmowała i robiła inne rzeczy o podobnym zanczeniu.
My nie byliśmy, oczywiście wyjątkiem i też to robiliśmy, ale większe emocje przekazywaliśmy sobie właśnie spojrzeniem...
Jedno spojrzenie...
Każde zatonięcie w jej oczach było dla mnie sto razy lepsze niż pocałunek...
Każde zatonięcie w jej oczach sprawiało, że odpływałem z realnego świata na dobre parenaście minut...
Tym jednym spojrzeniem przekazywaliśmy sobie wszystko to czego nie potrafiliśmy ubrac w odpowiednie słowa...
Patrząc w jej oczy nie zauważałem nic innego z wyjątkiem jej...
Cały świat mógłby się skończyc i bym nie zauważył...
Była tylko ona...
Alice...
Powróciłem myślami do realnego świata...
Odwróciłem wzrok i spojrzałem na niebo...
Było takie piękne...
Cudownie błękitne, bez ani jednej skazy...
Tylko jedna rzecz na świecie była od niego piekniejsza...
Alice...
Chociaz ona nie zaliczała się raczej do rzeczy, acz do istot...
Rozśmieszyło mnie to.
Kompletnie straciłem rozum.
Wiele razy czytałem w książkach o miłości i zawsze nabijałem się z durnych bohaterów, którym kompletnie odwalało dla jednej  dziewczyny...
Zawsze przestawali oni być tacy jak wcześniej...
Teraz to rozumiałem...
"Miłość odbiera rozum"...
Tak...
A mimo wszystko, wolałem stracić rozum, ale mieć kogoś kogo kochałem, niż żyć znów samotnie i nieznając uczucia jakim była miłość, ale być trzeźwomyślącym...
-I co?-przerwała moje rozmyślania Alice.-Będziemy tak stali czy nauczysz mnie wreszcie walczyć?-spytała.
Jęknąłem.
Nie chciałem jej uczyć...
Taka mała, taka drobna...
A jak ją skrzywdzę?
Obiecałeś...-powtarzał mi umysł.
-Okey.-mruknąłem.-Chodź królewno.
Usłyszałem jej westchnienie...
-Chochlik, Mała, Królewna...Może jeszcze coś?
-Napewno coś jeszcze wymyslę.-powiedziałem z przekąsem w głosie.
-Możesz mi chociaż powiedzieć dlaczego królewna?-spytała.
-Dlatego, że jesteś panią mego serca. Raczej powinienem nazywać cię królową, no ale przyznaj określenie "królowa" ni pasuje stanowczo do tak małej i drobnej osóbki jak ty.-wiedzaiłem, że się narażam.-Dlatego lepiej pasuje królewna.
Warknęła.
-Super. Nie mogę być na ciebie zła za to, że znowu się czepiasz mojego wzrostu, bo krytykując mnie znowu powiedziałeś jedną z cudowniejszych rzeczy jakie w życiu usłyszałam.-jękneła.-Jak ty to robisz?-spytała.
Posłałem jej łobuzerski uśmiech.
-Kwestia wyćwicznia.-mruknąłem.
Zaśmiała sie.
-Niech ci będzie.
*
Poszliśmy na polane, którą mijalismy po drodze.
To tutaj miałem nauczyc ją czegoś, do którego nie miałem zamiaru już nigdy wracać...
Walki...
Odeszła pare kroków ode mnie i stanęła naprzeciwko mnie.
-Będzie dobrze.-powiedziała, usmiechnięta od ucha do ucha.
-Jasne.-mruknąłem, nie bardzo w to wierząc.
-No, więc tak...-zawachałem się.-Zaatakuj mnie.-powiedziałem.
-Słucham?-spytała.
-Zaatakuj mnie.-powtórzyłem.
-Ale...tak bez niczego...bez żadnego przygotowania..czy czegoś tam?-spytała.
Kiwnąłem głową.
-Najlepszym sposobem na naukę jest ćwiczenie.-powiedziałem, powtarzając słowa, które kiedys usłyszałem od Marii.
Maria może i była bezdusznym potworem, ale jednego nie mogłem jej zarzucić...
Doskonale potrafiła nauczać walki...
Miała niewyczerpane zasoby cierpliwości i ogromny talent...
Ja...Cóż...Powiedzmy, że moja cierpliwość szybko się kończyła...
-Jak sobie życzysz.-powiedziała.
Dokładnie zobaczyłem jak napina każdy mięsień w gotowości do walki...
-Gotowa?-spytałem.
Kiwnęła głową.
-Teraz...-szepnąłem.
Dziewczyna wystrzeliła w moim kierunku jak z procy.
Natychmiast próbowała mnie odepcchnąć, ale popełniła podstawowy błąd...
"Nie daj się objąć ramionami...W przeciwnym wypadku zginiesz..."-słowa Marii dalej krążyły mi po głowie.
Natychmiast złapałem ją,  pochyliłem i dotknąłem ustami jej szyji.
-Śmierć.-szepnąłem i puściłem ją delikatnie.
Jęknęła.
-Wiesz jaki błąd popełniłaś?-spytałem.
Pokręciła przecząco głową.
-Nie wolno dać się objąć ramionami.-powiedziałem.
-Okey.-szepnęła.
-Gotowa?-powtórzyłem.
Ponownie naprężyła wszystkie mięśnie i kiwnęła głową.
-Teraz...-mruknąłem.
Znowu rzuciła się na mnie.
Tym razem wyraźnie starała się nie dać objąć ramionami, ale mimo wszystko była...hmmm...
...bardzo, bardzo kiepskim wojownikiem.
Próbowała używać swojej siły, której niestety nie miała za dużo co spowodowało tylko jej kolejną porażkę...
-Śmierć...-powtórzyłem.
-Co teraz było źle?-spytała.
Powstrzymałem się od powiedzenia, że wszystko.
Nie chciałem jej zranić...
-Cóż...Alice...Stawiasz na siłę, jak nowonarodzony, a niestety...Jak ci to powiedzieć...Nie jesteś  silna...A nawet jakbyś była, jest to beznadziejna technika, bo zawsze istnieje ryzyko, że spotkasz kogoś silniejszego, a także siłę łatwo pokonać sprytem.-powiedziałem cicho.
-Rozumiem.-powiedziała.-jestem gotowa.
-Dajesz...-mruknałem.
Nasze ciała uderzyły o siebie w locie, roznosząc po polanie straszliwy huk, niczym uderzenie pioruna.
Próbowała nie stawiać na siłę, jednak marnie jej to wchodziło, co bardzo mnie frustrowało. Dwa razy nie wykorzystałem  sposobności do pokonania jej i praktycznie nie ruszałem się z miejsca...
Tylko żeby pokazała na co ją stać...
Kiedy nadeszła trzecia sposobność bez namysłu znowu ją pokonałem.
-Śmierć...-mruknąłem.
Puściłem ją delikatnie i spojrzałem na niebo.
Nie było sensu jej uczyć...
I tak się nie nauczy, a tak tylko marnujemy czas...
Po prostu...
Jak  będzie jej coś zagrażać to ją obronię...
Wiedziałem, że dam radę...
W końcu nie będzie polować na nią cała armia wampirów, czy Volturi...
Nikt nie mialby takiego pecha...
-Jeszcze raz.-powiedziała dziewczyna.
Szybko przeniosłem na nią wzrok.
-Nie ma sensu.-mruknąłem.
-Ale...Obiecałeś...-szepnęła.
Poczułem od niej ból, żal i gniew...
Odwróciłem się do niej tyłem, nie chcąc widzieć jej twarzy i bólu jaki był na niej wypisany...
Znowu ją skrzywdziłem...
Wiedziałem o tym...
Nagle coś mnie mocno odepchnęło.
Złapała mnie mocno za nadgarstek i szybko uniknęła mojego ciosu jaki posłałem w jej stronę...
Zaciekawiło mnie to...
Użyłem szybkich serii najróżniejszych ataków i o dziwo wszystkie obroniła...
Po dłuższej chwili pochyliła się, jednocześnie wywracając mnie na ziemię i delikatnie przytknęła swoje wargi do mojej szyji.
-Śmierć...-szepnęła.
Nie mogąc się powstrzymać, rozesmiałem się.
Dołączyła do mnie...
Wstała ze mnie i podała mi dłoń, aby pomóc mi wstać.
-Dzięki.-powiedziałem, ujmując ją.
-Nie ma za co.
-Jak to zrobiłaś?-spytałem gdy już stałem na nogach.
-Podałam ci dłoń, ująłeś ją i cię podniosłam.-powiedziała.
Przewróciłem oczami.
-Alice, dobrze wiesz, że nie to miałem na myśli.-mruknąłem.
-Wiem.-zasmiała się.
-Więc?-spytałem.
-Skupiłam się na wizjach.Przewidywałam każde teoje posunięcie sekundę wcześniej i robiłam odpowiedni unik.-powiedziała spokojnie.
Sprytnie...
Miałem ogromna ochote pogratulować jej, ale wiedziałem, że nie mogła umiec walczyć tylko polegając na wizjach.
-Nieźle, ale..Musisz nauczyć się walczyć bez twojego daru.-powiedziałem.
Przewróciła oczami.
-Alice, a co jak będziesz walczyła z wampirem, który zablokuje twój dar swoim? Co wtedy zrobisz?-spytałem.
-Ta, bo napewno na takiego trafię.-mruknęła.
Miałem ogromną ochotę przyznac jej rację, ale wiedziałem, że to nie była metoda...
-A jeżeli?-spytałem.
-Okey, rozumiem.-powiedziała.
-Posłuchaj...-zacząłem.-Ja...Ja nie jestem bardzo cierpliwym nauczycielem i może trochę za łatwo się poddałem.-przyznałem.
Kiwnęła głową.
-Nieźle ci szło...Teraz jak już wiesz jak walczyć z wizji, musisz spróbowac robić to bez nich. Postaraj się.Nie będzie to łatwe, ale chesz się tego nauczyc i musisz...-jęknałem.-Zgoda?
-zgoda.-powiedziała.
Podeszła do mnie.
-Nie zaglądaj do daru.-powiedziałem cicho.
Kiwnęła głową.
-Gotowa?-spytałem.
Kiwnęła głową.
-Teraz...-szepnąłem.
*
Było ciemno.
Opadłem na trawę tuż obok Alice.
-na dziś wystarczy.-powiedziałem.
Zgodziła się kiwnięciem głowy.
-Jutro cały dzień, chcę się dalej uczyć.-powiedziała.
-Skoro tak mówisz.-mruknałem.
Delikatnie przysunęła się do mnie i objęła mnie.
-Kocham cię.-szepnęła.
-Wiesz, że ja ciebie też.-powiedziałem.
Zaśmiała się.
-Dziękuję.-szepnęła wtulając się we mnie.
-Za co?-spytałem.
-Za to, że się jeszcze nie poddałeś.-powiedziała.-Chociaż jestem słabą uczennicą.
-Nie jesteś.-mruknąłem zgodnie z prawdą.
Przez cały dzień Alice przerobiła material, który ćwiczyłem z wampirami z armii przez dwa miesiące...
Robiła bardzo szybkie postępy...
-Jestem.-mruknęła i zamknęła oczy.
Przysunąłem ją wyżej i zdjąłem jej bluzkę.
Ona natychmiast zajęła się guzikami mojej koszuli...
Po chwili straciłem kontrolę nad swoim ciałem i dałem porwac się nurtowi miłości...
Tylko księżyc był świadkiem naszego aktu miłości...
Jazz183

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz