poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 3

Hej!
Witam was w kolejnym, jakże pięknym dniu.
Mam nadzieję, że moja ostatnia notka się wam podobała. :)
Będę oczywiście pisał następne rozdziały nawet jak wam nie przypadnie do gustu.
W razie czego zrobię to dla siebie. Chociaż bardzo bym chciał dostać jakiś komentarz od któregoś z was. :) Mimo wszystko pozdrawiam każdego co chociaż spojrzał na moją stronę, bo nawet to mi sprawia ogromny fun. :) No i dodaję rozdiał 3. Od teraz będę pisał z punktu widzenia Jaspera, bo szczerze powiedziawszy nie znam zbytnio punktu widzenia kobiety i nie chcę żadnej z was urazić jakimś głupim stwierdzeniam o was czy czymś takim.
Życzę miłego czytania i proooooszę o komentarz. :)
Jazz183


Rozdiał 3
Pęd powietrza ochłodził mi twarz, zdmuchując przy okazji kosmyki włosów, które próbowały dostać mi się do oczu.
Philadelphia...
Uśmiechnąłęm się sam do siebie.
Po trzech dniach nie ustającego biegu wreszczie dotarłem na miejsce.
Miasto nie okazało się specjalnie atrakcyjne.
Pare sklepów przy drodze, zabitych deskami i obskurne puby z odłażącą farbą ze ściań nie zachęcały nikogo do wejśćia do środka.
Jednak nie przyszedłem tu po to, by zwiedzać.
Cmentarz...
Tylko tam mnie ciągnęło.
Chciałem spłacić dług, odpokutować śmierć tego mężczyzny.
Czułem się z nim teraz związany, tak samo jak z tą dziewczyną co popełniła samobójstwo, Ann...
Chciałem zobaczyć jej grób, bo tak mi kazało serce, a ja raz w życiu postanowiłem być na tyle głupi, by go posłuchać.
Trochę mnie to rozbawiło.
Wampir z poczuciem winy i jeszcze na dodatek słuchający serca...
Błagam...
Byłem wyrzutkiem swojej rasy i totalnym debilem.
Przypomniała mi się moja ostatnia rozmowa sam na sam z Peterem.
Próbowałem mu wtedy wytłumaczyć co czuję jak zabijam, jak mnie to boli, ale on...
Nie rozumiał mnie.
Peter był mi jak brat. Czułem się za niego po części odpowiedzialny, bo był moim żołnierzem, a ja jego majorem Withlockiem.
Moje nazwisko natychmiast skojarzyło mi sie z Marią.
Wstręt jaki do niej czułem, wiązał się z nienawiścią i żalem.
Czasami zastanawiałem się jakby wyglądało moje życie gdybym w tamtą felerną noc nie zatrzymał się i nie ofiarował jej i jej dwóm towarzyszką pomocy.
Napewno bym umarł dawno temu, ale w gruncie rzeczy śmierć była sto razy lepsza niż stanie się mordercą jakim teraz byłem.
I może... Może mógłbym mieć tyle odwagi, by pogodzić się z moim ojcem.
Moja ucieczka z rodzinnego domu związana była z pragnieniem pójścia do wojska i bronienia kraju.
Błagałem ojca o przyzwolenie, ale ten nie zgodził się, bo twierdził, że jestem za młody.
Wynikł z tego konflikt, który mocno nas poróznił. 
Co prawda ojciec miał rację, bo do wojska przyjmowali od lat 20, a ja zaledwie miałem 17, ale byłem młody i uparty, a jak czegoś człowiek mocno pragnie to nie słucha głosu rozsądku.
Opuściłem dom nocą, gdy wszyscy spali.
Nie zostawiłem listu ani nikomu nie powiedziałem gdzie idę.
Następnego dnia, przy naborze, płynnie skłamałem, że mam lat 20,a że byłem wysoki i wyglądałem na starszego, więc mi uwierzyli.
W dodatku mój dar występował już wtedy, chociaż w mniejszym stopniu, wię znacznie łatwiej było mi omotać ludzi.
Jak mój ojciec mawiał, miałem wrodzoną charyzmę.
Nigdy go potem nie widziałem, ani matki, która była zawsze dobrą duszą mojego rodzinnego domu.
Była taka dobra... Taka cudowna...
Dalej przed oczami widziałem czasmi jej piękny uśmiech przy, którym zawsze robiły jej się lekkie dołeczki w kącikach ust.
Minąłem nagrobek, nad którym stał  wielki marmurowy anioł.
Pogrążony w myślach zupełnie przestałem zwracać uwagę gdzie jestem.
Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że cel mojej podróży właśnie stanął mi przed oczami.
Według wycinka z gazety Ann była pochowana w trzecim rzędzie na prawo od wejścia.
Skręciłem we właściwą alejkę.
Tutaj groby były zaniedbane i starsze niż we wcześniejszych.
Michael Minson.
Judi Smith.
Edward Difik.
Mary Nicolson.
Tyle nazwisk i tyle ludzi, którzy stracili z chwilą śmierci wszystko co kochali.
Piąty grób był tym, którego szukałem.
Grób Ann był zaniedbany jakby nikt na niego nie przychodził od lat.
Wyraźnie widziałem stare, przepalone znicze, które nadawały grobowi atmosferę przygnębienia.
Spojrzałem na datę.
Miała ledwie 23 lata.
Taka młoda...
Ciekawe dlaczego się zabiła.
Bez wachania uklękłem przed Ann i oczyściłem marmurową płytę nagrobka, z liści i zwiędłych kwiatów.
Stare znicze wyrzuciłem do śmietnika obok.
Teraz grób wyglądał jeszcze straszniej, był pusty i zionął od niego chłód.
Z plastikowej torby, wyjąłem świece, które kupiłem wczoraj w mieście, w którym musiałem znowu zapolować.
Zapaliłem je i położyłem zdjęcie, które ukradłem zabitemu przeze mnie mężczyźnie.
-Wybacz mi. -szepnąłem cicho, a drzewa rosnącego obok nagrobka poruszyły się jakby w odpowiedzi.
Odsunąłem się i ostatni raz spojrzałem na to co pozostało z Ann.
Wiedziałem, że juz jej nigdy nie odwiedzę.
W gruncie rzeczy nawet jej nie znałem.
Wolnym krokiem skierowałem się w stronę wyjścia, wciąż rozmyślając o tej dziewczynie.
*
Szedłem ulicą już pare godzin.
Chciałem zapomnieć, ale w mojej głowie dalej szumiało echo tych słów z odwrotu fotografii.
Nagle niebo pociemniało.
Spojrzałem w górę.
Zbierały się chmury burzowe.
Ludzie zaczęli nagle rozchodzić się do knajp i sklepów obok siebie, chcąc uniknąć zmoknięcia.
Poczułem ogień w gardle.
Przed moje zamyślenia, a raczej dzięki niemu, na trochę zapomniałem o pragnieniu.
Niestety teraz wróciło ono ze zdwojoną mocą.
Nagle uderzyła we mnie mokra kropla deszczu.
Zaraz po niej lunęło jak z cebra.
Nie przeszkadzał mi deszcz, ale wyraźnie widziałem zaciekawione twarze w oknach, które się na mnie gapiły.
Cholerny deszcz.
Zwracał na mnie uwagę.
W poszukiwaniu ratunku mój wzrok padł na bardzo obskurny bar, z którego dobiegało chyba najmniej kuszących zapachów krwi.
Westchnąłem i wstrzymałem oddech.
Podszedłem do drzwi i mocno je pchnąłem.
Mimo tego, że nie oddychałem i tak wydawało mi się, że widzę ich puls i bijące serca.
Zacisnąłem dłonie.
Muszę dać radę, ponad wszystko.
Moje przybycie oczywiście zwróciło powszechną uwagę.
Wszyscy gapili się na mnie jakbym był jakimś modelem lub gwiazdą filmową.
Prychnąłem.
Zaciekawiły mnie jednak w tym momencie, emocje wszystkich mężczyzn i ich gesty.
Kiedy wszedłem, ci spojrzeli na mnie, ale natychmiast przenieśli wzrok gdzie indziej, jakby tam było coś bardziej godnrgo ich zainteresowania.
Oprócz tego u każdego z nich wyczułem nutkę podniecenia i ogromnego zainteresowania tym czymś. 
Nie żeby mi to przeszkadzało, ale z natury byłem ciekawski i zainteresował mnie obiekt ich spojrzeń.
 Powędrowałem za wzrokiem jednego z mężczyzn.
Natychmiast dostrzegłem jakąś małą istotę, siedzącą przy barze.
Biły od niej emocje, które nie dały się porównać z niczym innym, co dotąd spotkałem.
Było to ogromne szczęście, radość i wyraźna ciekawość czymś co nie było mi znane.
Nagle stworzenie odwróciło się do mnie i szybciej niż zdążyłem mrugnąć powieką zeszło ze stołka barowego i podeszło do mnie.
Pierwsze co od razu zauważyłem, to to, że jest kobietą i co najgorsze wampirzycą.
Czyżby to małe stworzenie chciało mnie zabić?
Napiąłem wszystkie mięśnie, gotowy wstępnie do walki, ale jej uczucia...
Nie, nie pasowały wcale do osoby, która, by chciała ze mna walczyć.
Wygląd zresztą też nie pasował do kogoś takiego.
Była bardzo niska i drobna, przypominała trochę chochlika.
Najbardziej widocznym elementem jej twarzy były ogromne, czarne oczy, w których wyraźnie było widać cień złota.
Złota?
Wampir i złote oczy?
Coś mi się tu nie zgadzało, ale szczerze powiedziawszy byłem teraz skupiony na pięknie tej dziewczyny.
Bo była piękna...
Miała śmieszną, krótką, czarną fryzurkę, w której każdy włos ułożony był w inną stronę i sterczał.
Jak każdy wampir była biała jak śnieg, co idealnie pasowało do jej drobnej twarzy i stała z gracją baletnicy.
Jej małe, czerwone usta wykrzywione były w szerokim, anielskim uśmiechu.
-Długo kazałeś mi na siebie czekać. -odezwała się, wysuwając w moją stronę dłoń.
Miała taki cudowny głos...
Jakby rozdzwoniły się dzwoneczki...
Nie wiedziałem co robię.
Serce przejęło nade mną kontrolę.
-Przykro mi to słyszeć. -szepnąłęm i ująłem jej drobną dłoń.
Nagle do mojego serca wlało się coś ciepłego i przyjemnego...


Jazz183

1 komentarz:

  1. Jeezzuuu człowkieu JESTEŚ SUPER !!! Na serion! Kocham twój blog !!! Nigdy ale to NIGDY nie przestawaj pisać ! Masz talent !!! Nie wolno ci go zmarnować ;**

    OdpowiedzUsuń