poniedziałek, 14 maja 2012

Rozdział 11

Hej!
Piękny, słoneczny poniedziałek..
Szkoda tylko, że poniedziałek...
No, ale nieważne. :P
Dobra, wymiguję się...
Przepraszam. Naprawdę nie chcę zaniedbać tego bloga, ale prezentacja z informatyki na min. 800 slajdów do zrobienia przez tydzień jest straszna..... :( Przepraszam was gorąco...
Mogę wam obiecać jedno... Po teście gimnazjalnym nie zaniedbam już tego bloga... O nie! Będę pisał regularnie.... :) Ok? :D
Teraz wybaczcie mi moje zaniedbania, ale będę się starał pisać....  
Alice...No, ale to nie wina Twojego ojca, że tak komentuje mecze... To wciąga... :P Do końca tyg. siedzisz w domu? Wow, z jednej strony Ci współczuję, ale z drugiej muszę przyznać, że sam bym też tak posiedział.... ^^ No, ale ja naturalnie nie mogę opuścić nawet jednego dnia, no, bo przecież egzaminy, testy itd. Moja matka uważa, że w ciągu jednego dnia napewno coś stracę... :P Ta... Stwierdzenie czas leczy rany jest debilne. :( No, w każdym razie dziękuję Ci  za komentarz i całuję. :* No i cieszę się, że Ci się podobał. A co do dedykacji nie ma za co. ^^ No i dzięki, że się przejmujesz, że mnie nie ma to miłe. :*
Psotka...Dziekuję Ci z całego serca. :* I cieszę się, że Ci się podobało. Jasper będzie miał jeszcze sporo problemów z samokontrolą, ale...Znowu, za duzo mówię. ^^ Sorry...  W każdym razie gorąco Cię pozdrawiam i całuję.  
Asai...Nie ma sprawy, chociaż muszę przyznać, że się za Tobą stęskniłem, ale cieszę się, że wróciłaś. ^^ Uuu... Ta... Jak mój ojciec wraca z delegacji czy czegos tam innego to lepiej nie wchodzić mu w drogę. :* Pozdrawiam Cię i całuję gorąco. :*
etykietka.... Jasne, że się nie obrażę! Uwielbiam maile.. :P Ostatnio nie mam czasu co prawda na nie odpisywać,ale postaram się niedługo to nadrobić. ^^ Po teście gimnazjalnym wreszcie będę pisał bloga regularnie, odpisywał na maile codziennie itd. Pisz do mnie, kiedy tylko zechcesz. ^^ Zawsze Twoje maile są mile przeze mnie widziane, jak i każdego innego. :P 
 Bailey... Pozytywne nastawienie do nauki, nie ma co... :P Mam niestety  podobne, ale trudno... ^^ O kolejna osoba, która mnie rozumie. Ja jak wracam do domu po szkole to szczerze powiedziawszy mam naprawdę dosyć, ale naturalnie trzeba jeszcze lekcje odrobić, szermierka, inne zajęcia dodatkowe, kłótnie z rodzeństwem, nauka, blogi (to akurat nie powiem sprawia mi przyjemność... :p ) itd. 3 klasa jest najgorsza... O postrzeganiu swoim zakupów... hmm... To na serio bardzo pociągająca myśl...Może... Co do terminów notek, kiedyś musiałem, w końcu i jak już pewnie zauważyłaś w sobotę się jeszcze nie liczyło. :P Heheh...Ja tworze nawet nowe wyrazy, niechcący... :P Nie, nie doszukujesz się drugiego dna. Jasper zrobił to specjalnie. :P Nie czytałaś tego u mnie, ale ja też to czytałem na jakimś blogu i muszę przyznać, że ta opcja mi się spodobała i umieściłem ją tutaj. Tak Jasper przespał się z Alice. ^^ Wiem,wiem.. To mialo być trochę dwuznaczne. :P Skądże znowu i spoko nie przynudzasz, na serio. Co do Twojego bloga... Po pierwsze broń Boże nie jest beznadziejny! Dał mi do myslenia w wielu sprawach i nie obchodzi mnie co Ty o nim myślisz i czy go piszesz czy nie, dodaję go do moich polecanych. :* Na serio, jest super i jakbyś go dalej pisała to byloby zarąbiście. ^^ Napiszesz coś? Plisss... :) A poza tym...Masz psa? Witam w klubie. :* A jaki? No i pozdrawiam Cię i dziekuję za komentarz. :P No i dziękuję Ci za wyrozumiałość. :) Brak czasu na rozrywki jest naprawdę męczący... :(
Werkota... Nowa osoba.... Kocham je. :* Dziekuję... ^^ Twoje słowa dla mnie wiele znaczą. Twój blog jest MEGA! No ja spotkałem chyba dwa blogi gdzie pisali faceci. :) Jeden był ekstra, ale chłopak odszedł, bo nie miał czasu pisać, a drugi stał sie trochę zbyt krwawy. (Alice została zabita, a Jasper w paranoi zabił całe Volturi...Itd. Potem stał się trochę zbyt...hmmm... Jakby to ująć.... Cierpiący? Tak.) Podziękuję, napewno. ^^ Twojego bloga dzisiaj polecam, do moich ulubionych. :* Pozdrawiam Cię i również zyczę weny.
Wampirzyca... Twój blog mnie naprawdę wciągnął. Jest cudowny i tak jak i dwa inne blogi dodaję go dzisiaj do polecanych. ^^ Pozdrawiam Cię i całuję gorąco. :)

Dziękuję wam wszystkim za komentarze. :* Przesyłam wam wszystkim gorące pozdrowienia z Warszawy, nawet jak któraś z was w niej mieszka i dzieki jeszcze raz. :D A i polecam trzy nowe blogi, które mnie oczarowały, są już w moich polecanych. Blog Bailey- http://krotkachwilazapomnienia.blog.onet.pl/
I Werkoty- alice-jasper-jessy-hale-historia.bloog.pl

Oprócz tego chciałem wam życzyć mocno spóźnionego, wesołego dnia kobiet. Wszystkiego najlepszego... ^^

Jazz183

Rozdział 11
Rozdział dedykuję Bailey w ramach skruchy za nie wyróżnienie Cię w rozdziale 10 i za to, że jest cudowna...Dziękuję Ci. ^^ No i polecam jej bloga... Jest naprawdę warty uwagi i daje do myślenia... :* (Znajdziecie go w moich polecanych, a także polecam inne cudowne blogi z wyróznieniem mojego ulubionego pierwszego, prowadzonego przez Alice)

Słońce wdarło się przez okno, sprawiając, że oboje zalśniliśmy w jego promieniach...
Tylko teraz ktoś mógł zobaczyć kim naprawdę jesteśmy...
Spojrzałem na Alice...
Wyglądała tak cudownie...
Nie mogąc się powstrzymać, ująłem jej twarz w dłonie i złożyłem na jej krwistoczerwonych ustach kolejny pocalunek...
Uśmiechnęła się, sprawiając, że moje serce zadrżało...
-Kocham cię.-szepneła.
-Ja ciebie też.-mruknąłem.
Otworzyła oczy i z westchnięciem niezadowolenia zaczęła wstawać z łóżka.
-Co robisz?-spytałem, obserwując uważnie jej poczynania.
-Nie możemy tu zostać całego dnia.-odpowiedziała wesoło.-Musimy iść dalej, bo nigdy nie dotrzemy na miejsce.
Jeknałem.
Ostatnie na co miałem teraz ochotę to znowu biec przez jakiś las...
-Alice...-szepnąłem, łapiąc ją za rekę.-A może zostaniemy tutaj...-mruknąłem, używając przy tym najbardziej uwodzidzielskiego głosu jakim umiałem się posługiwać.-Jeszcze jeden dzień...Wiesz, myslę, że jeszcze nie do końca wypróbowaliśmy to łóżko...-delikatnie zacząłem sterować jej emocjami.
Spojrzała na mnie niepewnie...
Tak...Już prawie ją przekonałem...
-Nie powinniśmy.-mruknęła, zagryzając wargę.
Przesunąłem się bliżej niej i mocno pocałowałem ją w usta.
-Ale jak to, nie powinniśmy...Czy ktoś nas goni...Nie mamy ustalonego czasu, możemy zjawić się u Cullenów kiedy chcemy, bo oni i tak się nas nie spodziewają. Poza tym, myślę, że na dworze jest za duże słońce aby wychodzić...-mruknąłem, dalej kontrolując jej emocje.
Na jej twarzy pojawił się cudowny uśmiech.
-Wiesz...-szepnęła słodko.-Masz rację...-ogromna satysfakcja przeszyła moje serce.-Ale..Powiem ci jedno...
-Co?-spytałem, gładząc jej dłoń.
-Byłeś bardzo blisko...-mruknęła i wstała z łóżka.
Spojrzałem na nią nic nie rozumiejącym wzrokiem.
 Powiedziała, że mam rację co do zostania, więc o co chodziło?
-Gdyby nie to, że sterowałeś moim emocjami to bym została. -zasmiała się.
Jęknąłem.
Zapamiętać... Alice nie lubiła jak sie sterowało jej emocjami kiedy chciało się cos uzyskać...
-Ale Alice...-mruknąłem.
-Ciii...-szepneła, kładząc mi palec na usta. -Nie marudź mi tu.
Przewróciłem oczami.
-Nie marudzę. -powiedziałem udając obrażonego.-Ale Słońce...Jest za duże...-tonący brzytwy się chwyta.
Zaśmiała się.
Cały pokój natychmiast wypełnił się tym pięknym dźwiękiem...
Jej śmiech... Brzmiał jak milion małych dzwoneczków...
Usmiechnąłem się sam do siebie.
-Jasne, jasne. Wymyślaj wymówki. -złapała mnie za dłoń.-Nie ma mowy. Po pierwsze, Słońce nie świeci jakoś bardzo wysoko, a przed hotelem jest cień, który idzie aż do lasu, więc drogę do lasu mamy załatwioną. Po drugie, musisz zapolować, bo jeszcze kogoś mi tu zabijesz, a po trzecie to o ile dobrze pamiętam obiecałeś mi kiedyś nauczyć mnie walczyć...Nieprawdaż?-spytała energicznie.
Zawachałem się.
Co do pierwszego i drugiego całkowicie sie z nią zgadzałem, ale trzecie...
Sama myśl, że ta mała istotka, którą tak bardzo kochałem, miałaby walczyć...
Przeszył mnie ból...
Nie...
Ona była taka drobna....
Taka maleńka...
Taka... drobna...
Mały chochlik...
A ja...
Ja byłem bestią, potworem, który może ją niechcący zmiażdżyć....
Nie powinienem jej uczyć walczyć...
Przeciez mogę zrobić jej niechcący krzywdę...
Nie powinniśmy wogóle być razem...
Zagrażałem jej życiu...
Ale wiedziałem, że nawet jak bym teraz od niej odszedł to byłoby to całkowicie bezcelowe...
Dalej bym ją kochał...
Tęsknił bym...
I nigdy bym o niej nie zapomniał...
Nie...
Nie mogłem jej zostawić...
Byłem zbyt wielkim egoistą i nie miałem siły, by ją zostawić...
Zaśmiałem się sam do siebie...
Moje mysli zawsze przybierały dziwny tor...
Wróciłem do początku...
Do tego, że miałem nauczyć ją walczyć...
A jak jej coś zrobię?
A jak...
Nie!-coś w moim umyśle zbuntowało się...
Obiecałem jej...
A nie mogłem teraz nie dotrzymać słowa...
-Jasper?-rozległ się głos mojej ukochanej.
-Hmmm...
-Zamyśliłeś się.-swierdziła biorąc do ręki moje włosy.
Delikatnie nakręcała moje loki na palec, by zaraz potem odłożyć je w to samo miejsce.
Przyjemne uczucie...
-Tak.-mruknąłem.
-Więc jak będzie?-spytała.
Przygryzłem wargę.
-Alice...-zacząłem.
Położyła mi dłoń na ustach.
-Czekaj. Zanim powiesz, że jestem mała, drobna i bezsilna posłuchaj mnie.-szepnęła poważnie.-Ok?
Kiwnąłem głową na znak zgody.
-Ja... Może i masz rację co do tego. -spuściła głowę.-Nie mam zbyt dużo siły, nie posiadam jakiegoś super umięśnienia, a mój wzrost... hmm.... coż... nie jestem wysoka, ale ja... Ja czuję, że muszę umieć walczyć i jestem przekonana, że ty o tym wiesz. -spojrzała na mnie szukając potwierdzenia swoich słów.
Kiwnąłem głową na znak zgody.
Jasne, że wiedziałem, że musi umieć walczyć...
-Właśnie.-szepneła.-Wiem, że mój dar...-urwała na chwilę.-Można jakoś wykorzystać... I napewno mimo, że jestem beznadziejna mam coś w sobie takiego co pomoże mi w walce...
Przerwałem jej:
-Nie jesteś beznadziejna.-szepnąłem.-Nie każdy jest zawsze silny i wysoki.-zaśmiałem się.-Liczy się nie wygląd i budowa czlowieka, ale jego wnętrze...A u wampirów jest dokładnie tak samo.-mruknąłem.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach pojawiły się dwie iskierki szczęścia.
Nagle objęła mnie mocno za szyję i pocałowała w usta.
-Kocham cię...-szepnęła.
-Ja ciebie też, ale za co to?-spytałem.
-Za to co powiedziałeś.-szepnęła.-Spotkałam wiele nieśmiertelnych na swej drodze i wszyscy byli tacy... Wielcy... Silni... a ja... Ja byłam taka drobna i wogóle.-mruknęła.- czułam sie do niczego, a kiedy wreszcie spotkałam wampira, który jest praktycznie najsilniejszym i najlepiej walczącym wampirem jakiego spotkałam... On mówi mi, że nie liczy się siła i walka tylko serce...-uśmiechnęła się.
-Bo tak jest...-szepnąłem.-Poza tym nie jesteś, nie będziesz i...chociaz cię nie znałem przedtem to muszę powiedzieć, że napewno nie byłaś do niczego. -poggłaskałem ją po policzku.
Jakże ją kochałem...
-Dziękuję.-szepneła.
-Zawsze do usług, panno Alice.-zaśmiałem się i skłoniłem nisko.
Zachichotała....
-Mogę teraz skończyć?-spytałem.
-Jasne.-mruknęła.
-Alice... Nie chcę cię uczyć walczyć, bo boję się, że cię skrzywdzę, ale...-zacisnąłem dłoń w pięść.-..ale muszę. Kocham cię i nigdy bym sobie nie darował gdyby cos ci się stalo przez to, że cię nie nauczyłem sie bronić.-mruknąłem.-nauczę cię walczyć, ale ja... Ja nie jestem bardzo cierpliwym nauczycielem, więc będziesz musiała mi wybaczyć moją ewentualną frustrację jeśli nie będziesz od razu najlepszym wojownikiem.-mruknąłem.
-Oczywiście.-zaśmiała się.
-Zatem zgoda.-mruknąłem.
Posłała mi cudowny uśmiech i spojrzała za okno.
-Chodźmy.-szepnęła.
Kiwnąłem głową.
Patrzyłem spokojnie jak dziewczyna wstaje, bierze jakieś ciuchy z torby i szybko znika za drzwiami łazienki.
Chwilę potem usłyszałem głośny plusk wody lecącej z prysznica i wesołe podśpiewywanie Alice.
Uśmiechnąłem się...
Jeszcze miesiąc temu jakby ktos mi powiedział, że kogoś tak pokocham jak ją, roześmiałbym mu sie prosto w twarz, ale teraz...
...Teraz uśmiechnąłbym się do niego szeroko i przyznał mu rację.
Z westchnieniem wstałem i sam zacząłem grzebać w torbie, w której Alice udało się upchac ciuchy.
Zadziwił mnie jej talent do pakowania przedmiotów...
 W maleńki plecak spakowała, na oko licząc, ponad osiemdziesiąt najrózniejszych ubrań...
Podziwiałem ją...
Sam nie umiałbym tego upchać i pewnie szlibyśmy z pięcioma dużo większymi walizkami.
Dużo rzeczy jeszcze o niej nie wiedziałem...
I to właśnie było najlepsze...
Ciągle dowiadywałem się o niej czegos nowego, czyms mnie zaskakiwała....
Wiedziałem, że prawdopodobnie nigdy nie będę jej znał na wylot...
Nikt nie będzie...
Po długim przegzebaniu wszystkich kolorowych szmatek natrafiłem wreszcie na czarne jeansy i jakąś granatową koszulę.
Niech będzie...
Było mi obojętne co na siebie wkładam.
Nie widziałem nigdy żadnej róznicy w tym co widziała połowa ludzkości.
Jak np. jasny czarny i ciemny czarny...
Oba były czarne i tyle.
Nagle otworzyły się drzwi od łazienki i zobaczyłem Alice...
Stała uśmiechnięta w granatowych, ciasno przylegających do ciała jeansach i czarnej bluzce na ramiączkach.
Wyglądała prześlicznie...
Mokre włosy, układały się jeszcze bardziej strosząc niż zwykle sprawiając, że wyglądała jak anioł...
-I jak?-spytała wesoło.
-Wow.-szepnąłem.-Wyglądasz cudnie.
-Dziękuję.-zasmiała się.-No, idź się umyć i tak dalej, a ja już zejdę na dół i nas wymelduję, okey?-spytała.
Kiwnąłem głową.
Podeszła do mnie i delikatnie pocałowała mnie w usta.
Chwilę potem uśmiechnęła się i zniknęła.
Ach ta wampirza szybkość...
Zaśmiałem sie sam do siebie...
Wziąłem ubrania i poszedłem do łazienki.
*
Po szybkim prysznicu zszedłem na dół, biorąc po drodze rzeczy.
Alice czekała już na mnie na dole, oparta o ścanę.
Kiedy mnie zauważyła, natychmiast posłała mi szeroki uśmiech.
-Idziemy?-spytała
-Tak.-mruknąłem.
Otworzyłem przed nią drzwi, przepuszczając ją w nich.
Przeszła przez nie energicznie i rozejrzała się dookoła.
Powietrze na dworze było przyjemnie orzeźwiające...
Słońce oświetlało zieloną trawę, sprawiając, że każda kropla rosy leżącej na liściu wyglądała w nim jak najprawdziwszy diament.  
Ująłem dłoń Alice i natychmiast puściliśmy sie biegiem w stronę lasu.  
Wiatr odrzucał mi włosy do tyłu..
Nic nie było nas teraz wstanie zatrzymać...
Człowiek?
Był za wolny, a jego wzrok i tak, by nas teraz nawet nie dostrzegł...
Zwierzęta? 
Tak jak ludzi, oszukiwały je w naszym przypadku zmysły.
Słońce?
Nie, nawet ono nie potrafiło nas teraz dobrze oświetlić, tak by można było zobaczyć kim jesteśmy naprawdę...
Nic...
Nic nie było nas w stanie teraz zatrzymać...
Zasmiałem się...
Cieszyłem się pogodą i niesamowitym towarzystwem...
Alice...
Ona cała była jak ogień...
Żywiołowa, energiczna...
Ja byłem jej przeciwieństwem...
Byłem jak woda...
Spokojny i opanowany, ale równocześnie nieprzewidywalny.
W każdej chwili mogłem zamienić się w tsunami...
Przeciwieństwa...
Tym byliśmy...
Zaśmiałem się do siebie w myślach...
Debilnie było o sobie myśleć w taki sposób.
Uścisnąłem mocniej jej rękę.
Jej dłoń była idealnie wpasowana w moją...
Jakby była stworzona do mojej...
Westchnąłem...
Rozejrzałem się dookoła...
Weszliśmy już do lasu.
Drzewa, które tu rosły wydawały się dużo większe i starsze od tych co wcześniej napotykaliśmy na swej drodze...
Cały las był przepełniony dziwną aurą lęku i smutku...
Nie wiedziałem dlaczego.
Po prostu tak było...
Przeniosłem wzrok na moje serce...
Na Alice...
Uśmiechnęła się do mnie słodko.
-Zapolujemy?-spytała wesoło.
Skrzywiłem się.
Nie lubiłem polować.
Mimo, że teraz nie zabijałem ludzi dalej wydawało mi się to nieludzkie...
To kim się stałem...
Wampirem...
Było dla mnie...hmmm...niezbyt przyjemne...
Wolałem być człowiekiem...
Słabym i ślepym na niebezpieczeństwa, ale człowiekiem...
Spuściłem głowę.
-Niech będzie.-mruknąłem.
Zaśmiała się i pocałowała mnie w policzek.
-To spotykamy się tutaj, no nie?-spytała.
Kiwnąłem głową.
-Jasne.
-Miłego polowania.-zaśmiał się chochlik.
-Nawzajem.-mruknąłem, ale dziewczyna biegła już przed siebie w poszukiwaniu zwierzyny.
Westchnąłem i niepewnie wciągnąłem powietrze...
Natychmiast cała gama zapachów wdarła mi się do nosa z szybkością błyskawicy.
Mój umysł automatycznie zaczął je rozdzielać i przypasowywać je do różnych poznanych mi już istot o danych zapachach. Wszystkie te mniej isteresujące odrzucał, bez zastanowienia eliminując je i zastępując innymi...
Umysł...
Tak cudowne narzędzie człowieka...
Człowieka i wampira...
Po dłuższej chwili z zawodem zorientowałem się, że nie pożywię się dzisiaj nadzwyczaj smacznie...
Żadnego drapieżnika w okolicy pięciu mil...
Co prawda mógłbym trochę pobiec, nie zajęło, by mi to dużo czasu, a mój posiłek byłby bardziej urozmaicony, ale chciałem szybko zobaczyć Alice...
A jeśli tak to nie mogłem odejść nigdzie daleko...
Westchnąłem i podążyłem tropem dużego stada jeleni.
Czułem w nim wyraźnie pare lepiej pachnących okazów...
Silniejszych i większych od innych...
Niech będzie...
Musiało mi to na razie wystarczyć...
Pobiegłem w tamtym kierunku, szybko i bezszelestnie...
Łowca...
Tym teraz byłem...
Wybrałem najsilniejszego osobnika w stadzie i skupiłem się na nim całkowicie...
Widziałem każdy jego nawet najmniejszy ruch...
Każdy oddech...
Słyszałem jego miarowe uderzenia serca...
I kiedy już naprężyłem się do skoku, nagle coś mi mignęło przed oczami.
Jasny kszałt przemknął jak błyskawica...
Był niewiarygodnie zwinny i wygimnastykowany.
Zanim skoczył na moją niedoszłą ofiarę, zauważyłem, że złapał się gałęzi wiszącej tuż nad moją głową, zrobił trzy pełne obroty na niej i wylądował prosto na jeleniu, zabijając go na miejscu.
Zrobił to tak niezwykle, że inne zwierzęta ze stada nawet się nie zorientowały, że jest wśród nich drapieżca.
Przyjrzałem się jasnej błyskawicy z zainteresowaniem.
To co tam ujrzałem sprawiło, że mnie wmurowało...
Nad martwym jeleniem pochylał się nie kto inny jak...
Alice...
Alice?!
Ale jak...?
Przeanalizowałem jej atak jeszcze raz...
Przecież ta drobna istota...
Ona...
Ona zachowywała się jak morderca...
Była szybka...
...zwinna...
...i przede wszystkim bardzo wygimnastykowana....
Nagle coś wpadło mi do głowy...
Zwykle jak uczyłem walczyć nowonarodzonych wykorzystywałem ich siłę, bo była to ich wtedy najmocniejsza i w zasadzie jedyna broń. Jednak Alice...
Cóż...Siła nie była jej najmocniejszą stroną...
Ale zwinność...
Hmmm...
Tak...
A co gdyby zdać się na jej zwinność i wygimnastykowanie?
Przed tym jak zobaczyłem jej polowanie nie miałem szczerze pojęcia jak ją uczyć.
Owszem umiałem szkolić także starsze wampiry, bo zdarzały się u nas w armii osoby, które miały specjalne talenty i Maria postanawiała je zostawić, ale żadne z tych nie pasowalo do mojego Chochlika...
Własny plan ćwiczeń...
Hmmm...
Z użyciem jej najmocniejszych stron, zwinności i wygimnastykowania....
Tak...
W głowie zaczął mi się tworzyć plan jak ją wyszkolić...
Wyszedłem zza drzew.
Alice odwróciła głowę i kiedy mnie ujrzała, natychmiast zwinnie skoczyła na gałąź i znalazła się obok mnie.
-Co tu robisz?-spytała wesoło.
Uśmiechnąłem się.
-Poluję, ale mi ofiarę sprzątnęłaś.-mruknąłem, ujmując jej dłoń.
Zaśmiała się.
-Wybacz.-szepnęła, robiąc minę zbitego psa.
Przewróciłem oczami.
-Jak mógłbym ci nie wybaczyć?-spytałem z ironią w głosie.
-Nie wiem.-mruknęła, posyłając mi uśmiech chochlika.
Zatonąłem w jej z łotych oczach...
Widziałem jej duszę...
Była taka...
Dobra...
Uśmiechnąłem się.
-Kocham cię.-szepnąłem.
-Ja ciebie też, najmocniej.-odpowiedziała.
Zaśmiałem się głośno.
Zwierzęta poruszyły się niespokojnie.
Alice spojrzała krytycznie w moje oczy.
-Czarne.-mruknęła.-Polowałeś?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie miałem jeszcze okazji.
Wywróciła oczami.
-To idź.-rozkazała mi.-Poczekam.-powiedziała i rozsiadła się pod drzewem.
Szybko wyłapałem najbardziej apetyczny zapach i rzuciłem się na ofiarę.
Po opróżnieniu jej całkowicie z krwi rzuciłem się szybko na następne zwierzę, a zaraz potem na następne i następne...
Nie przejmowałem się ich próbą ucieczki...
Kiedy wreszcie poczułem się syty, a przynajmniej tak, że gardło płonęło już mi trochę mniej, wróciłem do Alice.
Uśmiechnęła się widząc mnie spowrotem.
-I jak?-spytała.
-Znośnie.-mruknąłem.
Zaśmiała się.
Po chwili wstała i spojrzał na mnie wyczekująco.
Westchnąłem...
Wiedziałem czego chciała...
-Alice...-mruknąłęm.
-Obiecałeś.-przypomniała.
Kiwnąłem głową.
-Jesteś pewna?-spytałem.
-Tak, jak najbardziej.-zaśmiała się.
-Jak sobiie życzysz.-powiedziałem.-Więc... zwykle używam innych metod, ale w twoim pzypadku zdawanie się na siłę, a także powiększanie siły zdadzą się raczej na...hmmm...na nic.-mruknąłem, a ona przewróciła oczami.-Możemy jednak wykorzystać co innego.-szepnąłem.-Twoją zwinność...


Jazz183

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz